Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
lalka999 pisze:NIE MA KTOŚ TYMCZASKI KOTKI? ZAMIENIE NA KOCURRA...
magradz pisze:Dla odmiany optymistycznie:
===============
witam,
posiadam 4kg opakowanie karmy dla kotów royal canin renal feline rsf 26,
jest to karma weterynaryjna, specjalistyczna. dla kotów z niewydolnoscia nerek
była kupiona na kota u którego późno rozpoznano cukrzycę i który miał niewydolność nerek.
niestety, nie zdążyliśmy nawet otworzyć karmy.
termin waznosci karmy jest do czerwca 2012.
jesli karma mialaby sie przydac, prosze o kontakt, mejlowy lub telefoniczny
==============
Mam maila i telefon do Pani. Dopytam tylko skąd i kiedy można karmę odebrać.
Kto chętny?
KaleidoStar pisze:Jak się spotkamy towarzysko teraz, to chyba wszystkie się na smutno urżniemy :/
magradz pisze:Taki mail:
===========Witam,
mieszkam na wsi i co roku mam ten sam problem - ludzie porzucaja zwierzeta w lesie i pobliskim polu. Czesto udaje nam sie wsrod sasiadow znalezc im nowe domy. Tak stalo sie dwa lata temu m.in. z dwoma psami wilkami, ktore wyrzucone zostaly z pierwszymi objawami dysplazji.
Teraz mamy problem z kotkiem, to chyba wykastrowany kocurek, ma okolo roku, nie wiecej, jest czarno-bialy, bardzo piekny, z zielonkawymi oczami, przyjacielski, bardzo lgnie do ludzi, chociaz jest mocno wystraszony. Wydaje sie nam, ze byl w domu i oswojony, bo probuje wcisnac nam sie do domku przy kazdej okazji. Jeszcze nie byl u weta, znalezlismy go wczoraj wieczorem w ogrodzie (sobota wieczor). Wyglada na zdrowego, jedynie zalapal kleszcze w polu, wyciagamy mu je, a takze dokarmiamy, ale nie
moge go zatrzymac, bo moj maz choruje na astme i ma alergie na siersc psow i kotow. Szukalismy po znajomych, ale ci, co koty chcieli juz maja...
Czy mozecie nam pomoc w poszukaniu kotkowi nowego domu?
W zalaczeniu przesylam fotki zrobione komorka. Jest bardzo ruchliwy, zwlaszcza gdy zobaczy, ze ktos go nie przegania, momentalnie sie lasi i mruczy.
Gdyby ktos tego kotka chcial do siebie przyjac, moge go zawiezc np. do Gdanska/Gdyni, innych rejonow - mam auto.
==========
Oczywiście, mam adres mailowy do pani
Betbet pisze:Powód mojej banicji jest powszechnie znany nie ukrywam go, choć uważam za mocno krzywdzący. Trafiła do mnie suczka na DT. Byłam zapewniana, że suczka KOCHA psy i koty. To pozwoliło mi opracować strategię tymczasowania jej, starałam się przewidzieć różne scenariusze, m.in fakt, że sunia może kiepsko zostawać sama w domu. Całe szczęscie zapsieni i zakoceni znajomi zaoferowali, że mała będzie mogła czasem zostawać w ciągu dnia sama z ich pupilami w domu.
Niestety. Okazało się, że sunia atakuje inne zwierzęta i to bardzo intensywnie. niby po zapoznaniu, karceniu tolerowała obecność psów, ale strach było zostawić ją z innym zwierzęciem na kilka godzin sam na sam.
Zaczęła zostawać u mnie w domu. Na 8 godzin, z czego po 4 godzinach wpadała moja kuzynka, zabierała ją na spacer i potem kolejne 4. Rano godzinny spacer z wybieganiem. Późnym wieczorem też przynajmniej godzina. Starałam się, żeby miała dużo spacerów, naprodukowałam masę zabawek, które miały ją zająć gdy była sama. Ale to niestety nie działało. Nie tykała jedzenia ani zabawek gdy nikogo nie było w domu.
Zaczęła niszczyć. Najpierw drobne rzeczy - ściąganie wszystkiego z mebli, buty, poduszki, koc. Potem coraz gorzej, otworzyła szafki w kuchni, potłukła mi wszystkie talerze i kubki. Zostawiłam ją więc w kennelu, do którego nauczyłam ją wchodzić bez stresu, spała tam. Po pierwszym dniu miałam wizytę sąsiada- suka cały dzień wyła. Dziewczyna, która miała ją przejąć od lipca zrezygnowała ze względu na niszczycielskie zapędy suni. Rozumiałam to, bo sama z tym walczyłam. Ale mnie nikt nie zrozumiał, gdy po kolejnym fatalnym dniu po prostu wiedziałam, że albo rzucę pracę i będę siedziała z nią... albo stracę wynajmowane mieszkanie. Bo mieszkanie nie jest moje i warunkiem wynajmu jest porządek, brak zniszczeń (mieszkanie za jakis czas pójdzie na sprzedaż). Nie miałam wyjścia. Część osób zrozumiała, inne nie i zostałam oskarżona o zabawę kosztem psa... Kejti wróciła do schroniska, skąd 3 dni później trafiła do domu, który czytał wątek na Dogomanii, miał wczesniej psa z problemami i po prostu ją zabrał.
Niestety... moja przygoda z dogomanią się zakończyła. Jakoś zapomniano o tych 4 latach wspólnego działania, historii niesamowitych, po prostu... liczyło się tlyko to, że oddałam Kejti.
Jest mi z tym wszysktim fatalnie... specjalnie szukałam kawalerki, gdzie będę mogła być BDT. Ale nie mogę... kota też nie przyjmę, bo mam świadomość, że coś znowu może pójść nie tak... Tym bardziej, że mam myszy w klatce, Kejti próbowała się do nich dobrać, wskoczyć wysoko na szafę, gdzie ustawiłam klatkę... Który kot oprze się zajrzeniu do nich, czy drapaniu tego i owego? Zaden...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 7 gości