Jeden z wyadoptowanych przeze mnie kotów - Pingwin - od wielu miesięcy ma dziwną przypadłość, mianowicie kilka dni w miesiącu sobie puszcza pawie.
Wg obserwacji wynikało, ze może to być od zakłaczenia, więc dostawał odkłaczacz i był czesany regularnie. Nie pomagało, nadal parę dni w miesiącu paw.
Od paru dni znów to samo, teraz dość ostro, skończyło się wizytą u weta - dostał króplówkę i leki, do tego badanie krwi i RTG.
Biochemia w normie, na rtg nic niepokojącego nie widać.
Wetka nie ma pomysłu ...
Dzisiaj znów kroplówka, druga wetka obejrzała i nic.
A Pingwin w domu po zjedzeniu normalnego jedzonka znów haftnął ...
Dostał dziś dodatkowo kontrast i w domu siemię lniane.
Kocurek niewychodzący, chyba 3 lata, jak dobrze pamiętam, wykastrowany, szczepiony, regularnie odrobaczany. Karmiony karmą może nie z najwyższej półki, ale też nie żadnym szajsem łiskasowym itp.
Ja już myślę od paru tygodni co to może być, poza rtg, usg i krwią inne badania mi do głowy nie przychodzą. (pomyslałam o jakimś połkniętym przedmiocie, dlatego namawiałam na rtg)
W jakim kierunku jeszcze drążyć temat?
Jakieś pomysły do podsunięcia wetkom?
(Pingwin jest bohaterem pierwszych stron tego wątku viewtopic.php?f=13&t=86659 )