Dzięki

Ja wczoraj w nocy dałam znać Beatce i Guni co się stało, potrzebowałam wsparcia duchowego bo byłam roztrzęsiona! Kocik jest malusieńki oczy ma niebieskawe, jeszcze wczoraj leżał w czymś, co w świetle latarni ulicznej wyglądało jak jelita - horror! Na szczęście była to kupka, maluszek zrobił ją ze strachu i bólu. Cała byłam upaprana, bo obkupkał mnie gdy go niosłam do domu - musiałam jeszcze myć mu dupinkę, bo długą sierść miał całą upaćkaną, brzuszek, ogonek...
Później zawinietego szczelnie w ręcznik trzymałam go na termoforze, bałam się czy ta biegunka to nie jakieś choróbsko, ale na szczęście nie, rano było już w porządku, maluszek jadł ze smakiem i nic mu się nie działo.
Tylko bardzo mocno utykał na łapkę nie był w stanie się na niej wesprzeć - no i wyszło co wyszło

Oprócz tego w uszach swierzbowiec...
Czyli klasyka pseudohodowli - niedożywiony, zarobaczony, za wcześnie oderwany od matki "persik" za jedyne 150 zł

Pasy bym żywcem darła z bandytów! Być może kocik złamał sobie łapkę wcześniej - z powodu odwapnienia, a pseudak pozbył się wybrakowanego towaru, wyrzucając go na jezdnię, gdzie była duża szansa, że do rana zostanie z maluszka mokra plama, mniejsza niż po rozjechanym gołębiu....