wiem o Pokerku niestety-biedny kicio.
z tym kocim przewodem pokarmowym to trudna sprawa-nie słyszałam o żadnym specjaliście.
a na wetach polecanych sprawdziłyście?
U nas:
jak wiadomo Kulka/Glizda była na bad w gab dr. Garncarza-niestety nie jest lepiej-jest gorzej-oczko bedzie operowane prawdopodobnie we wtorek-do tego czasu leki mają utrzymać je w niepogorszonym stanie.
Będzie to operacja zaszycia trzeciej powieczki na czas leczenia a potem ,po zakończeniu leczenia kolejna operacja- rozszycia tej powieczki-to ostatnia szansa aby uratować jej wzrok..bardzo się o nią martwimy z Jamkasicą-to taka kochana bezbronna kruszynka,prawie kociak jeszcze, a tyle nieszczęścia na nią spadło
Z najnowszych Paluszków Bonifacy tak stłukł Filemona że Filek dziś będzie miał ściąganą ropę z łapki a przy tej okazji wet poświęci "niecałą minutę" na pozbawienie Filusia męskości
Filuś ma też ranne swoje piekne oczko ale podobno zalecona bateria kropli ma mu pomóc,bo na szczęście rogówki nie ma uszkodzonej..
U kociaków-ok-rosną jak monstra

,
z matek karmiących karmiąca Carla na dobre znudzona jest swoim przychówkiem-przy każdej okazji chce dać w długą do nowego życia i nowych kotów..inna sprawa że skoro tak wychowała swoje dzieciaki że nawet najmniejsze goowno,co miało nie przeżyć, czyli Bloody Burania wali ją po pyszczku i odpędza od mięcha to wcale jej się nie dziwię że ma ich dość..
inaczej Coffi-ona spędza cały czas opiekując się swoimi maluszkami..
nareszcie ją zobaczyłam w całęj rozciągłości-to bardzo dłuuuugi kot z pięknie lśniącym futerkiem i szczupłą figurką.Ma szanse wyrosnąć na duuużą kocicę.
Ze Szczytniaków-Pinia była też u dra Garncarza-bo oczka były nieidealne i nie pomagało leczenie prowadzone od samego początku jej pobytu u mnie.,
Milka gluci i Mućka też gluci-pewnie od dziś znowu zastrzyki
Starocie-czyli stare DT ( Promyś,Ciumcia,Blusia,Sznycel,Syjameczka i Roleksio ) szaleją niezmiennie-żadnych trosk, wszystko najgorsze mają już za sobą to i w ich pokojach ( pootwieranych na stałe) radość nieopisana..
Z rezydentów wszyscy mają się świetnie-no może tylko w przypadku Carlita słowo świetnie ma trochę inną jakość
Kicio je ładnie, gada, tuli się ,spaceruje, śpi z nami pod kołdrą lub na moim TŻ-cie

-nawet jest troszkę mniej grzeczny przy kroplówkach-chyba trochę mniej je lubi-to
podobno oznaka lepszego samopoczucia

.
Mimo ze je sam dość ładnie to jeszcze dokarmiam go pięcioma strzykawkami indyczka gerberkowego na dzień bo jest taki chudziutki..
dr.Neska powiedziała mi ,chyba przedostatnio że "nadejdzie dzień kiedy nic już nie będziemy mogły mu pomóc"..
wiadomo-dla każdego z nas taki dzień nadejdzie-oby dla Carlitka nadszedł on jak najpóżniej..
jednak dopiero teraz widzę dobitnie różnice między normalnym ,udanym dniem kota przewlekle chorego a kota zdrowego..i pewnie dla jednego i drugiego każdy ten dzień ma wielką wartość,nawet dla chorego może większą,ale największą dla nas..myślę ile jeszcze tych szczęśliwych, na jego sposób dni, przed Carlitem...jaką krzywdę zrobił mu ten ktoś kto doprowadził go do takiego stanu,kto zrobił mu tę kastrację nie sprawdzając w jakim jest stanie,mimo że nie jadł..zaledwie trzyletni kot..
taki słodki i wspaniały..niekoniecznie nadaję się chyba do przygarniania terminalnie chorych kotków...i patrzenia jak bardzo powoli ale jednak nieuchronnie gasną...
nasz Alcatraz powoli na ukończeniu-najdalej w sobotę kicie zostają wypuszczone i już nigdy nie zaganiane siłom ( i godnościom osobistom) do domu..Odwiedzający już przyzwyczajani są do innego miejsca karmienia-nawet dla nich wygodniejszego i bliższego bo w krytym zamknietym dla obcych śmietniku.
w związku z powyższym można spokojnie pomyśleć o jakimś bardzo drobnym dokoceniu

bo i pola do konfliktów z naszymi rezydentami nie będzie, a może raczej będzie ale o wiele za duuuże...

Wet.kamil ucieszony bo pod koniec miesiąca palanuję naprawić mu ciepłą wodę

..na razie czuje się jak harcerz na biwaku
A los-kopie nas jak zwykle-nawet szkoda pisać...oby tylko umieć z takiego kopnięcia wyciągnąć wnioski i przekuć je na sukces...tej wersji trzeba się trzymać
