Z charakteru też tygrysica

ostatnio na urodzinowej domówce udziabała koleżankę
A teraz nie będzie o moich kotach tylko o kotach wolnożyjących z mojego osiedla...
Spotkałam wczoraj na osiedlu młodą, burą, oswojoną kotkę

Chodziła za ludźmi, jak się zakiciało czy wyciągnęło rękę przybiegała i dawała się miziać... Obróżki nie miała, ludzie jej raczej nie kojarzyli, ja też ją pierwszy raz widziałam... Jak później wróciłam z aparatem i karmą, już jej nie było. Dziś też nie. Mam nadzieję że jest cała i zdrowa. Trzeba ją będzie w najbliższym czasie zabrać stamtąd i ciachnąć, ale standardowy problem - nie ma jej gdzie dać. Szukam dla niej DT. Wczoraj i dziś był za to czarny kocurek, oczywiście w pełni ujajowiony, dzikawy. Nie jest jednak agresywny, tylko płochliwy, nie wiem czy rokuje - ale i tak trzeba go tych wielkich jajec prędzej czy później pozbawić. Można do niego podejść na 20 cm, jak przyniosłam tackę Sheby podszedł choć nieco ostrożnie i bez wahania pożarł całą zawartość:






W ogóle na moim osiedlu jest masakra jeśli chodzi o koty. Większość oczywiście niepociachana. Karmicielek nie znam, ale z tego co wiem to niektóre są antykastracyjne

Na szczęście działają tam edit_f i jej koleżanka

ale to wciąż mało bo strasznie dużo tych kotów tam jest...