Psotka jest śliczna, ale przede wszystkim bardzo dzielna. Zadziwia mnie po prostu każdego dnia.
To jest kotka, która nigdy nie była u weta, nie jechała samochodem, ani nie siedziała w transporterze, chodziła gdzie i kiedy chciała, jak wróciła, to dobrze, a jak nie, to nikt jej specjalnie nie szukał. A u mnie - klatka, ciągłe zabiegi, a to maść, a to przymoczki z rywanolu, zastrzyki, zdejmowanie i wkładanie kołnierza kilka razy dziennie. Psota to wszystko cierpliwie znosi, jeszcze się tuli do mnie i mruczy.
Na szukanie domu, to chyba za wcześnie, najpierw musimy wiedzieć, co to za dziadaństwo w tych uszkach siedzi, bo zaczątków guzów niestety jest tam więcej
