Pusia z Allegro u wani71 i reszta kocio-psiego towarzystwa.

No to szukamy domu pięknej Psotce :ok:

Psotka jest śliczna, ale przede wszystkim bardzo dzielna. Zadziwia mnie po prostu każdego dnia.
To jest kotka, która nigdy nie była u weta, nie jechała samochodem, ani nie siedziała w transporterze, chodziła gdzie i kiedy chciała, jak wróciła, to dobrze, a jak nie, to nikt jej specjalnie nie szukał. A u mnie - klatka, ciągłe zabiegi, a to maść, a to przymoczki z rywanolu, zastrzyki, zdejmowanie i wkładanie kołnierza kilka razy dziennie. Psota to wszystko cierpliwie znosi, jeszcze się tuli do mnie i mruczy.
Na szukanie domu, to chyba za wcześnie, najpierw musimy wiedzieć, co to za dziadaństwo w tych uszkach siedzi, bo zaczątków guzów niestety jest tam więcej

Wielkie kciuki za Psotkę!
żeby to wszystko nie złośliwe
i łatwo uleczalne było :ok:

Dzięki, Tatianko

No niestety nie mam dobrych wieści, jeszcze czekam na mejla z opisem, ale już wiem, że to guzy z komórek woszczynowych, rokowanie bardzo ostrożne.

W poniedziałek umówiłam się na sterylizację kotki. Jednak.
Nie wiem, czy dobrze robię i czy to wszystko miało sens. Może czasem trzeba po prostu odpuścić.

Kotka cały czas potrząsa główką i próbuje drapać uszy, czyli na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło.

Właścicielka oddała mi ją, bo z ucha się lało. Teraz się nie leje, ale ja tych uszu pilnuję, kotka siedzi w kołnierzu i dostaje hydroksyzynę na świąd, uszy przemywam.
Właścicielka żadnych tabletek nie poda, kotka bardzo szybko swędzące uszy rozdłubie, więc znów będzie się lało.

Jedno ucho cały czas się paprze. Szew chyba puścił, bo jest tam martwica skóry. Na wymaz z uszu i posiew jest chyba za wcześnie. Trochę wymiękłam.

Psotka wczoraj została wysterylizowana, usunięto jej dwa guzy z całymi pakietami, no i zdjęto szwy z uszu, jedno nadal wygląda źle i mam podawać jej solcoseryl w iniekcji, do tego klindamycynę w tabletkach. Te tabletki są ohydne i dzisiaj rano zauważyłam, że Psotka wczorajszą porcję zwymiotowała. Mam nadzieję, że to jeszcze na skutek narkozy i dzisiejsza porcja zostanie w brzuszku, bo jak nie, to muszę pędzić do weta, po jakieś zastrzyki. :roll:

Psocia nadal bardzo cierpliwie znosi wszystkie zabiegi, jest cudowną kotką i nie wiem, jakbym sobie poradziła, gdybym musiała się z nią zmagać. Niestety dopóki ostatecznie nie wygoi się ucho musi być nadal w kołnierzu.

Jak Kicia współpracuje
to organizm lepiej się regeneruje
i walczy
kciuki cały czas :ok:

Jeżeli tabletki są gorzkie, to może je polukruj? Cukier puder z odrobiną wody bardzo ułatwiają podawanie gorzkich leków.

Trzymam kciuki.

Oczywiście tabletki idą w panierce i już nie ma problemu.
Niestety ucho nadal bardzo kiepskie.

Jutro jedziemy się pokazać wetce. Zobaczymy, co powie, bo ja nie nie widzę znaczącej poprawy. :roll:

Z uszu wypadają wielkie skrzepy czy strupy.

Pozytywne jest jednak to, że Psotka nie próbuje już tak gwałtownie się drapać. Odstawiłam hydroksyzynę.

Obrazek

A taka śliczna dziewczynka posterylkowa była u nas ostatnio. Ma na imię Mały, bo właściciele zostawili sobie kocurka.

Mój kochany pamiętniczku,
jest źle, w uszach żywe rany, nie mam pomysłu, co robić.

Poza tym kotka czuje się nieźle i cierpliwie znosi kołnierz, klatkę, przymoczki, tabletki, kłucie.
Powoli tracę nadzieję, że to się wygoi.

Hmmm...to jeszcze pozostaje solcoseryl gel miejscowo albo coś w tym stylu...A może tym przymoczkom dać spokój? Niech ucho wreszcie wyschnie i się wygoi? Tak się zastanawiam...

Mogę spróbować, bo chyba nawet mam, ale może tam siedzą jakoweś straszliwe bakterie, n.p.pałeczka ropy błękitnej, które chcą mnie i te uszy pognębić na amen.

Ja mam opuszki od nadmanganianu wysuszone do cna, a uszyska suche być nie chcą.

A dasz radę poświecić lampą i dobrą fotę wnętrza ucha wykonać?

Pusia z Allegro u wani71 i reszta kocio-psiego towarzystwa.

Kto przegląda forum