viola61 pisze:A jak daleko od domu ją znalazłaś?Czy to był znany Tobie teren czy jakiś odległy?Znalazłaś w nocy czy w dzień?
Napisałam,ze ją wyadoptowałam do DS parenaście kilometrów.Mieszkam na końcu Otwocka a Burasia pojechała na zadoopie Falenicy.Nie znała terenu,nie znała właścicielki. Przychodziła tylko do mnie,na moje wołanie.Jeździłam autobusem i jeszcze lazłam 2 km na piechotę by dojść an miejsce.Byłam w pracy umordowana bo wyjeżdżałam o 5 rano.Po pracy wracałam do domu,oporządzałam towarzystwo i na 19 byłam z powrotem. Byłam praktycznie sama.Czasem TZ pomagał.Nowa pani chodziła ze mna ale raczej jako ochrona.
Ludzie takze byli dziwni i nie przyjemni.Ale trafiali się takze fajni. Jedna cholera codziennie krzyczała,ze mała została rozjechane przez auto a ona rozbebrane zwłoki w krzaki wyrzuciła. Wszystkie okoliczne krzaki przejrzałam. Inni takze nie byli lepsi.Ale byli i fajni,pomocni ludzie.
Uważam,ze bardzo dobrze,ze koty nie mają obróżek ,a z dzwoneczkami w szczególności. raz,ze istnieje niebezpieczeństwo zaplątanai sie koci w tym, dwa zahaczenia się o krzaki. Pola, znaleziona przez TZ kocia miała obróżkę. Tak jej sie przewinęła,ze nie mogła zamknąć pysia.Okazało sie,ze przełożyła w jakiś dziwny sposób łapkę przez nią. Kot był uziemiony. Co do dzwoneczka ogranicza to możliwosci kota w zdobywaniu jedzenia.A moze w którymś instynkt łowiecki sie odezwie ?pomoże przeżyć.Dzwoneczek odstrasza potencjalny posiłek.
Burasie znalazłam w...przewodzie kominowym. Wcisnęła sie tam i przeżyła 12 dni. Upierałam się,ze tam jest bo mi podpowiadało serce.Dlatego została zauważona przez Dużą.Mimo wyśmiewania mnie przez TZ zasiałam ziarno niepewności co do tego miejsca.