witam i ja .
Po wczorajszej traumie ,noc była w plecy
Niebiesko Oka Larwa uciekła ,uciekła przez siatkę ,górą chyba
ale po kolei ,wróciłam z pracy po 22 ,weszłam do domu i cisza..a Larwa zawsze krzyczy jeeeeść ,jeeeść ,kooonam itp. cisza dziwna cisza ,wołam ona nie przychodzi ,przeleciałam wszystko ,nie ma ,rycze juz jak nie wiem co ,wyszłam ,ociciałam całe podwórko ,nic ,tylko Burasia za mną chodzi...
Poszłam więc ulicami na około mojego domu ,ludzie z okien a ja się dre ,ciciam ,larwuje ,nic...

normalnie przez łzy to juz nic nie widziałam nic nie słyszałam ,rano mieli po nią przyjechać ,domek zakochany ,cudowny ...
około pólnocy wróciłam na podwórko ,usiadłam na ławce i rycze z bezsilności.
a tu jakiś cień wychyla łebek z okienka piwnicznego...Larwa

ja do niej ona w nogi i gębę drze.
na kolanach ,pełzając dostałam się do drania ,chwyciłam i chciałam ukatrupić ...ale byłam tak szczęśliwa że jeszcze bardziej się rozryczałam ,tuliłam mądziołke ,całowałam a ona aż śpiewała z radości .
Mam dość .
Okno zamknięte ,nie ma czym oddychać .
Zaraz po nią przyjadą o 11,jestem gotowa umowy nie podpisywać ,w zadek pocałować żeby tylko ją zabrali
Tyle lat tymczasuje ,nigdy czegoś podobnego nie miałam
a z Luśką coś jest nie tak ,boli ją ucho więc w piątek do weta ,zrobię jej badania krwi ,słabo rośnie i wydaje mi się ze coś częściej pije wodę lub się przy niej znajduje ,patrzy na nią..fascynacja ? czy choroba ?
Ja swoich dzieci też nie wysyłam ,chyba że w kosmos ,nie zasłużyły na nic

przynajmniej te czworonożne ,bo ten dwunożny to jeszcze może być,czasami
a sama to już się wysłałam .... kuwetka ,spacerek ,jedzonko ,spacerek...
miłego łikendowego
