Może dobrze, bo im krócej, tym konkretniej.
Wczoraj, na trawniku osiedlowo-parkingowym - kot-szkielet, z charakterystycznym głodowym garbem kręgosłupa.
Zjada go świerzb i wszoły i pchły i wszelkie robactwo. Ma ranki na całym ciele, wyłysiałe placki sierści, wyblakłe i zmętniałe oczy i pogryzione uszy.
Na moje oko ma FELV, albo totalną i nierokującą anemię
Nie dał do siebie podejść, karmiłam go leżąc pod samochodem i wypinając tłuste dupsko ku sąsiadom licznie zgromadzonym w oknach
(parking jest otoczony oknami ze wszystkich stron; setki, tysiące okien, a w każdym czujny sąsiad)Jadł tak łapczywie, ze spodziewałam się, że umrze nocą, bo jego układ pokarmowy (i nerki) nie strawi takiej ilości białka - oderwałam Lokiemu kuraka od pyska.
Rzeczywiście, dziś po pracy zobaczyłam leżące futerko w pobliżu jednego samochodu.
I kiedy podeszłam zastanawiając się, jak go pochować, podniósł głowę i spojrzał na mnie wyczekująco.
Niestety, kiedy wróciłam z jadłem, napojem i aparatem odpełzł pod samochód i znowu karmiłam go leżąc na trawie
(dziś przynajmniej nikt nie zadzwonił po policję
)Złapać się nie da, chodzi na przykurczonych łapach, zastyga na najmniejszy ruch, czy szelest śmieci na chodniku.
Chyba kotka, albo ma atrofię nabiału z wycieńczenia.
Boję się, że jakiś "dobry" sasiad go przepędzi, jako tykającą bombę bakteryjną.
U nas na osiedlu nie ma kotów wolnożyjących, okienka pozamykane, nie ma dokarmiania, ewentualne koty przemykają tylko, wracajac z łowów na Łąkach.
a ze mnie tez taka karmicielka, jak z koziej dupy wisz co.
Nie spodziewam się cudu, za dobrze pamiętam, co było z Lalunią, ale wygląda na to, że przez jakis czas będę miała podopiecznego do dokarmiania.W
Pocykałam jakieś zdjęcia, ale nie wiem, co z tego wyszło, bo jedną ręką i pod samochodem.
Miałam nie pisac o nim, bo raz opisany zaistniał, ale zaskoczyła mnie jego wola przetrwania - naprawdę myślałam, że nie przetrwa nocy.
Już raz ratowałam kota z (najprawdopodobniej) FELV

To się nie może udać; na pewno nie z wycieńczonym dzikunem, któremu nawet nie ma jak podać najprostszego leku.
Pewnie za niedługo wyrysujemy mu znicze, ale na razie jest.
Nie wiem co dalej
