Byłyśmy na miejscu z Dagą i jessi. Jest w tej chwili duży szum informacyjny. Jutro idziemy rano na rozmowę z decydentem, żeby tak naprawdę ustalić wiele faktów, zadecydować, jakie rozwiązanie będzie najlepsze dla dobra kotów i zaproponować mu pokojowe rozwiązanie tej sytuacji, które mamy przygotowane po wizji lokalnej i rozmowach z karmicielką, ochroniarzami i innymi osobami. Po spotkaniu napiszę tu jakie są fakty i co dalej robimy. Rzeczywiście może to tak wyglądać, że przy planowanych zmianach w obiekcie korzystniej będzie koty stamtąd zabrać, niż je zostawić, ale musimy się upewnić. Jeśli zabraknie z jego strony jakiejkolwiek woli słuchania i współpracy, wtedy trzeba będzie przejść do mocniejszych środków.
Na dzień dzisiejszy niestety łukasz t. obiektywnie ma rację, wnioski z materiału tv: ksiądz wyszedł z propozycją, żeby zabrać koty, bo inaczej psy zrobią im krzywdę i dał na to czas (ile czasu to już znam 3 różne wersje), czyli postąpił humanitarnie, zdecydowanie tak to wyszło
Super, że TVN się zainteresował, czy można umawianie się z nimi wstrzymać do jutra, wtedy tak naprawdę się okaże, o czym będzie można powiedzieć?
Na pewno dobre jest bombardowanie bezpośrednio bonifratrów, zwłaszcza przełożonego ojca Karola, bo tu chodzi tak naprawdę o jego osobistą postawę. Jeden z zakonników tam na miejscu powiedział, że gdyby to od nich (pozostałych) zależało, to koty mogłyby spokojnie zostać, bo w końcu "nawet w Watykanie są dokarmiane".