Przede wszystkim witam serdecznie wszystkich.
do rzeczy bo czas nagli.
trzy dni temu rano żona znalazła u nas na strychu w oborze 4 malutkie kocięta. strasznie krzyczały więc je usłyszała. od tamtej pory niema kotki. przez 2 dni nikt ich nie dotykał bo baliśmy się że matka nie wróci, albo jak wróci to zwieje. Matka jest prawdopodobnie pół-dzika kotka którą dokarmia jedna z naszych sąsiadek, mieszkająca dwa domy dalej. Wypytaliśmy się wszystkich sąsiadów ale od 3-4 dni nikt jej nie widział więc podejrzewamy że coś się jej stało. Wczoraj wieczorkiem żona próbowała dokarmić je mlekiem z proszku i zostawiła na noc żarełko i wodę dla matki. niestety do 5 rano nic sie nie zmieniło matki jak nie było tak niema.
od dzisiaj kotki są w domku u nas (mały sajgon jest bo mamy 2 amstaffy i kocura 3 letniego ale jakoś to wszystko przeżyją).
zamówiłem już wczoraj na zwierzakowie puszkę preparatu mleko zastępczego dla kociąt (mam nadzieje że dzisiaj dojedzie)i butle do dokarmiania. jednakże kociaki strasznie mało jedzą i są coraz słabsze.
jakieś rady co można jeszcze zrobić aby im pomóc, aby je uratować! przed chwilą dzwoniłem do żony to mi się poryczała prawie w słuchawkę (ja jestem za granicą)... wrzuciła im w gniazdo termofor bo ma wrażenie że im zimno i pojechała do weta.
Pomocy
PS. jak się uda je wyprowadzić to będziemy potrzebowali pomocy w załatwieniu domków dla 3 z nich (rudy zostaje w domu)
pozdrawiam Michał