
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
lutra pisze:Ponieważ życzliwi wydzwaniają do wetów (nie wiem, może powinnam podać listę tych, u których leczymy, żeby nikogo nie pominęli, bo pomijają) z awanturą, dlaczego Fundacja ma taniej, usunęłam post z informacją o cenie. Jednocześnie informuję, że kiedy ktoś kupuje w hurcie 100 koszulek co 6 miesięcy, regularnie, to będzie miał taniej niż ktoś kto kupuje 2 koszulki w orku. Bardzo dziękuję za uwagę i za skurwysyństwo, które dotyka nas, a na którym tracą koty i to te najbardziej potrzebujące. Kij w bary.
lutra pisze:Ponieważ życzliwi wydzwaniają do wetów (nie wiem, może powinnam podać listę tych, u których leczymy, żeby nikogo nie pominęli, bo pomijają) z awanturą, dlaczego Fundacja ma taniej, usunęłam post z informacją o cenie. Jednocześnie informuję, że kiedy ktoś kupuje w hurcie 100 koszulek co 6 miesięcy, regularnie, to będzie miał taniej niż ktoś kto kupuje 2 koszulki w orku. Bardzo dziękuję za uwagę i za skurwysyństwo, które dotyka nas, a na którym tracą koty i to te najbardziej potrzebujące. Kij w bary.
edit_f pisze:może ktoś ma jakiś pomysł..
Tolka złapałam tylko na kastrację.. przy zabiegu okazało się, że na podniebieniu ma guzka.. może to być zwykły naroślak, ale może to być coś rakowego, coś co odrośnie i nie pozwoli kotu jeść (do tego drugiego scenariusza, że to rakowe, skłania się wetka, która go operowała).. Tolek bardzo się boi, pozwala głaskać się po główce, ale i tak drętwieje ze strachu.. pomyśliłam, że go zaszczepię, dam na kociarnię i poszukam jakiegoś chociażby wychodzącego domku, może podwórka, gdzie ktoś miałby nad nim pieczę.. wczoraj wetka poinformowała mnie, że nie chce go zaszczepić, bo spadnie odprność i znów coś mu się w pyszczku pojawi.. czy faktycznie nie można go zaszczepić? czy ktoś zna jakieś bezpieczne miejsce, w którym mogłabym go wypuścić, i w którym ktoś miałby nad nim oko?
_namida_ pisze: [/size]
Kotka trikolorka najprawdopodobniej jest posiadaczką jąder.
Wszedł do klatki i zjadł wszystko, tak aby tylko nie stanąć na zapadni. Więc załatwiłyśmy z Gosią Multan sznurek, wszedł drugi raz i był szybszy od drzwiczek... Wszedł też do transportera, lecz był szybszy od kratki i udało się go złapać na ręce, ale nie dało się utrzymać. Jutro powtórka...
Tosza pisze:
To sztuka podać błędnie własny numer telefonu, jeszcze raz bardzo przepraszam![]()
Ze smutnych wieści-Iruś nie żyje. Weterynarz proponował jeszcze transfuzję jako opcję, ale sam przyznał, że nie wierzy, by to pomogło.. Był najładniejszy z rodzeństwa i jako jedyny grubiutki jak kuleczka.... Na pocieszenie pokazałam dziś pani Małgosi zdjęcia i filmiki z maluchem, który jest u Amarylis, bo to pani Małgosia wypatrzyła go w lecznicy.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, PortaMrs, puszatek i 59 gości