Marysia była w niedzielę na badaniu okulistycznym.
No i cóż... Nadal ma wylewy w oczach. Ciśnienie wewnątrzgałkowe jest zbyt niskie. Natomiast wylewy najprawdopodobniej są spowodowane nadciśnieniem tętniczym.
Z jednej strony trzeba obniżać ciśnienie krwi, z drugiej podwyższać ciśnienie wewnątrzgałkowe.
Marysia nadal nie widzi, ale jeśli ustabilizujemy sytuację z ciśnieniem, być może odzyska wzrok.
Mała słabo je, pojawiły się też wymioty. Zaczęliśmy kroplówki podskórne, dodaję do nich duphalyte. Marysia dostaje także cerenię (na wymioty) i mitrazapinę (na apetyt). Wymioty ustały, ale jedzenie nadal słabiutko.
W domu spokój. Carmen i Jaśmina swobodnie chodzą po całym domu w obecności Marysi, nie zwracają na nią uwagi. Carmen przesiaduje w pokoju Marysi, na popołudniowe drzemki wybiera jej budkę i korzysta z jej kuwety

.
Marysia porusza się po całym domu, nie zamykam jej już. Śpi ze mną, a właściwie na mnie

. Kiedy śpię na brzuchu, ona śpi na moich plecach, natomiast kiedy leżę na plecach, Marysia śpi na mojej szyi i twarzy

. Przytula się, gada, daje mi całuski.
Jeśli chodzi o wszelkie zabiegi w domu, jest aniołem. W ogóle nie zwraca uwagi, kiedy robię jej zastrzyk, podczas kroplówki nie muszę jej trzymać - głaszczę ją, a ona siedzi grzecznie i mruczy.
Podczas pierwszej kroplówki prosiłam o pomoc siostrę (nie wiedziałam jak Marysia się zachowa). Mała nasyczała na nią i próbowała się wyrwać. Natomiast kiedy robię kroplówkę sama, Marysia jest bardzo grzeczna. Chyba mi ufa...
Nie wiem co będzie dalej, ale jeśli nie zdarzy się cud i jej stan zdrowia się nie poprawi, to zostanie już u mnie...
PS. Zauważyłam, że nie napisałam wcześniej - w środę Marysia miała echo serca, okazało się że ma także kardiomiopatię, prawdopodobnie związaną z PNN.