Niestety, pech Lolusia znowu dał znać o sobie. Pani Kasia zadzwoniła do mnie z niepokojącymi wieściami, kot niespodziewanie i bardzo ciężko się pochorował. Nie wiadomo dlaczego, bo jest pod troskliwą opieką, dobrze karmiony. Dostał wysokiej gorączki, przestał jeść, korzystać z kuwety, był wyraźnie cierpiący. Badania wykazały bardzo wysoki poziom cukru, zachodziło podejrzenie zapalenia trzustki. Lekarze wypowiadali się bardzo ostrożnie, Loluś przeszedł mnóstwo badań, próbki pojechały nawet do Niemiec. Musiał mieć robioną lewatywę, bo się nie załatwiał, napędził pani Kasi mnóstwo strachu, o kosztach nie mówiąc. Ja o wszystkim dowiedziałam się dopiero, gdy Loluś wyszedł na prostą, obecnie jest już dobrze, choć trzeba monitorować cukier i pilnować, by regularnie się załatwiał. Przyczyna nagłej choroby jest nieznana - ode mnie wyjechał z kompletem badań, wszystkie wyniki miał w normie, parametry wątroby w górnej granicy - ale też norma, zresztą o tym pani Kasi mówiłam i dostała całą teczkę wyników Lolka. Nie wiadomo, co się stało, może to była jakaś reakcja na szczepienia, Loluś był doszczepiany jakieś 3 tygodnie wcześniej...
Pani Kasia bardzo o niego dba i na pewno niczego nie przegapi. Dostałam też nowe zdjęcia Lolusia, tuż sprzed choroby, widać jak pięknie zżył się z dziewczynkami:
z dużą:

i z malutką:

Szczególnie malutka bardzo przeżywała jego chorobę, wylizywała go gdy leżał smutny na posłanku, płakała razem z nim gdy protestował przeciwko zastrzykom (pani Kasia umie je robić)
Bardzo proszę o kciuki za Lolusia, to straszne, ile ten biedny kociek musi wycierpieć, a przy tym jest taki kochany i grzeczny!