Wydobyłam ten "mój" wątek z otchłani, bo innego jakoś się nie dorobiłam przez te lata.
Rozwinęliśmy się od ostatniego wpisu
Koty: 1.Lala 2.Bunio 3.Mania 4.Pyza 5.Smok 6.Pusia 7.Lawa 8.Ecia 9.Rekin 10.Miziu 11.Niuch 12.Maupetka 13.Bejbik 14.Wrzesiek - nie wiem, czy go liczyć, skoro w domu przebywa 15.minut na dobę i... chyba wymieniłam wszystkie
Na tymczasie: 1.Basia 2.Zorka
Psy, be zmian: 1.Harry 2.Iwan 3.Nula
Opodal dokarmiany: Krówek z kilkoma kolegami ze wsi.
Fotki zamieszczę kiedyś tam.
I właściwie bez przerwy funkcjonuje wiejski miniszpitalik dla kotów po sterylkach, które po zabiegu wypuszczam, albo wracają do właścicieli.
I takim kotem na chwilę po zabiegu miała być Psota i to głównie z jej powodu piszę.

Psotka ma 8-9 lat, jej właścicielka zwróciła się do mnie,
bo kotka ma coś tam z uchem, a w domu ma urodzić się dziecko.

Namówiłam ją na sterylizację, a przy okazji wet miał zajrzeć do uszu, po 10 dniach zaplanowany był powrót do domu. Niestety wszystko się skomplikowało.
To coś w uchu prawdopodobnie jest nowotworem, w drugim uchu kotka też miała guz, tylko mniejszy - wycięto je i czekam na wynik histopatologii. Oprócz tego, Psota wiele lat była blokowana hormonalnie i w tej chwili ma guzy na listwie mlecznej.
No i chyba nie ma dokąd wrócić.

Gdy poinformowałam właścicieli o przypadłościach kotki, to powiedzieli, żeby ją uśpić.

Psotka mieszka w klatce, bo bardzo sprytnie potrafi sobie znaleźć miejsca do drapania uszu mimo założonego kołnierza. W tej chwili, tydzień od operacji, czuje się nieźle i ma apetyt.
Na początku było ciężko, bo kota po wybudzeniu dostała szału. Nie bardzo rozumiałam jej zachowanie, ale mój mąż wymyślił, że guzy zasłaniały kanały słuchowe, więc Psota od wielu miesięcy była głuchawa i nagle dotarły do niej wszystkie dźwięki.
Żałuję, że nie pstryknęłam jej fotki przed zabiegiem, bo to piękna, długowłosa kicia z wielką, puchatą główką, niestety teraz ogoloną.