Alex405 pisze::( Nie chodzi tylko o karmienie, ale o to, że on idzie do ludzi. To może być jego nieszczęście. Może też zostać wrzucony do śmieciarki, jeśli się nie ewakuuje. A w lecznicy nie dałoby się go trochę przetrzymać?
Fakt, nie ma instynktu samozachowawczego. Pozornie ma minimalny dystans, kizia się w zapamiętaniu pół metra od ręki- tak bardzo chciałby żeby wyciągnięta ręka go miziała, ale jak dostał dobre jedzenie, to nawet nie patrzył co robię- mogłabym złapać za kark bez problemu. Przystawiłam mu telefon do ucha -sprawdzając reakcję na wołanie "pańci" (dzwoniła Pani, której zginął rudzielec, która gotowa była jechać spod W-wy choćby na 4.rano, bardzo chciała dopasować wszystkie cechy wyglądu do Jej kota, ale to wg mnie nie Jej -tamten miał charakterystyczne cechy+ widoczne zmiany chorobowe... To nie Jej kot, nistety, bo to fajny dom), nie przeszkadzało mu to w jedzeniu, nawet nie podniósł wzroku...
Dozorca pilnuje wywozu śmieci, dodatkowo ułożył Rychowi na stelażu pod dachem jakieś płyty ze sklejki, itp. Rudy bardzo sprawnie pomyka po tym rusztowaniu...
Radzi sobie podobno od miesiąca, ale nie powinien tam być dłużej...
Nie mam układów w lecznicach 'na przechowywanie'- w mojej najbliższej, aktualnie
kaplica- stado kociaków z KK