Ja tez nie wiem co napisać. Ja wiem, że Mimi cudny. No, szczęście ma, że cudny… Bo tym cudnym to jakoś zazwyczaj bardziej szczęście sprzyja…
Ja napiszę tutaj – po Mimika zgłosiły się dwa domki. Znalazły go na forum. Wydaje mi się, myślę - naprawdę dobre domki, obydwa (dlatego mówię, że szczęściarz…). Takie domki co to nie trzeba było nawet pytać o zabezpieczenie okien i innych sprawach… Dlatego zdecydowałam, że Mimi pojedzie do tego domku, który zgłosił się po Mimika pierwszy. Bo – tak, jak pisałam – obydwu domkom nie mogę nic zarzucić (oczywiście to tylko po rozmowach), więc czymś musiałam się kierować. I bardzo gorąco pozdrawiam domek drugi i przepraszam

I napiszę szczerze, że nie jestem dobra w rozgrywaniu takich sytuacji. W ogóle nie jestem dobra w rozmawianiu z domkami… I z „wyadoptowywaniem”... Stres, o którym już zapomniałam, bo dawno nie mieliśmy tymczasa, powrócił. I wcale nie jest nic lepiej, choć wg teorii powinno być z każdym tymczasem łatwiej. A w przypadku maluszków to już w ogóle mam, że tak kolokwialnie powiem : MEGA stresa.
Bo dobrze by było, żeby człowiek był mądry, wszechwiedzącym, wszechprzewidującym, dobrym dyplomatą, negocjatorem też by się przydało, psychologiem, rozmówcą i nie wiem co tam jeszcze… A to wszystko po to, żeby znaleźć bezpieczny do końca życia dom.
Przynajmniej takie są założenia.
Bo czasem – pomimo starań - i tak nie wychodzi. I zdarzają się różne sytuacje .
Pewnie niektórym się to w, co napisałam powyżej, wyda śmieszne i egzaltowane nawet może, ale ja tak w zasadzie nigdy nie twierdziłam, że się nadaję do tego…. Ale jakoś tak wszystko się podziało w tym naszym domowym życiu, że pojawiły się koty, potem pierwsze adopcje… I radość wielka i stres też ogromny. Dobrze, że spotkaliśmy na swojej drodze tylu fajnych, odpowiedzialnych ludzi…
Zresztą po co ja to wszystko piszę – wielu pewnie wie, jak to jest…
Prawda jest też taka, że gdyby nie to ponoszenie ryzyka i – jednak - wystawienie własnych emocji na szwank, to wiele, wiele zwierzaków (piszę tu o wszystkich domach tymczasowych), nie miałoby swojej szansy…
Mimi dostał już swoją szansę – pojedzie do Krakowa. Będzie miał towarzyszkę. Oczywiście będzie też wizyta przedadopcyjna, ale to za jakiś czas, bo dopiero w przyszłym tygodniu maluchy będą odrobaczane – do tej pory było chyba trochę za wcześnie.
Chciałabym, żeby pozostałe nasze maluchy dostały także swoją szansę. Żeby znalazły takie domki, że nie będziemy musieli się nigdy o nie martwić…
No , ale to marzenie każdego DT.