Moje kociny przekonały się do wiatraczka
Ryś pół leżąc, pół siedziąc (tylne łapki stały, ogon nastroszony do góry, przednie łapki ułożone na mnie, pyszczek w stronę wiatraczka) wystawiał swój piękny, choć półotworty pyszczek na działanie wiatraczka

z zamkniętymi oczkami upajał się chłodnym powietrzem. Jak rysiowe mruczenie usłyszał Garfildosek, nie mógł przecież być gorszy i ułożył się z drugiej strony kolana i w podobnej jak Ryś pozycji, też z półotwrtym pyszczkiem leżał i korzystał z ochłody. Ja za ścierpłam w tej pozycji do tego stopnia, że musiałam się już ruszyć i Rys z Garfildkiem odsunęli się trochę od wiatraka - skorzystał z tego Puszek i Protka, którym zrobiłam miejsce. Protka usadowiła się ogonem do wiatraka i tylko fruwała jej sierść na wszelkie strony - wyglądała jak mała czarownica w obłoku szaroczarnorudym

Za to wyraz pyszczka zachwycony

Puszek usadowił się bliżej wiatraczka, ale jako mądry kot (wiadomo

) siedział tak, że świeże powietrze leciało nie wprost, ale tak trochę bokiem na niego.
Koty zadowolone, z deka ochłodzone i wylegują się nadal
