Dzień dobry Kochani
Co prawda Zulek uwielbia oliwki, ale nie w takiej ilości, jak Twoje Kocio Irlandzka Myszko
Ten filmik jeszcze do końca nie pokazuje, jak działa na niego ten zapach...
Zwykle jest tak, że na początku jest długa i szaleńcza zabawa, następnie wcieranie się i nacieranie zapachem, a dopiero na koniec konsumpcja
Dzisiaj planuję zabrać Zulusia na spacerek, na razie na smyczy, a co będzie dalej zobaczymy...
Poza tym mam tutaj mały zwierzyniec, o którym Wam trochę opowiem...
Mieszkam w zamkniętym ośrodku nad jeziorem i od lat jest tutaj piesek Dino, pilnujący całego ośrodka, którego kiedyś chcieli oddać do schroniska albo uśpić, bo zagryzł na śmierć psa sąsiadów. Nikt tu nie pilnuje swoich psów, a Dina zadaniem jest pilnowanie całego ośrodka. Po długich debatach zagroziłam, że jeśli oddadzą psa i wezmą kolejnego, bo musi być jakiś na ośrodku założę im sprawę. Wystraszyli się i w końcu odpuścili. Dinuś jest i ma się świetnie
Następnie jest kociak Micek, który można powiedzieć jest naszym kotem, tyle że mieszka na dworze. Teraz tym bardziej, kiedy Zulusek dochodził do siebie po operacji, to nie pozwalałam Mickowi wchodzić do domu, żeby nie przyniósł jakiś bakterii. Ma swoje miseczki na stole przed domem, a teraz się trochę rozbestwił, bo korzysta przy okazji dogadzania najlepszościami Zulusiowi
Następnie ostatnio przybłąkał się młody jamnik, a raczej ktoś go tutaj podrzucił, bo przez kilka dni wychudzony biegał po ośrodku. Po kilku dniach dokarmiania psiaka i szukania mu domku, udało się i trafił do Pani, która jest zakochana w jamnikach i mieszka niedaleko mnie.
Kiedy myślałam już, że mam trochę spokoju, bo jeszcze zajmuję się bezdomnymi kotami mieszkającymi w okolicy domu moich rodziców (ostatnio właśnie je sterylizowałam), to pojawił się problem kolejny. A mianowicie moi sąsiedzi, którzy kiedyś mieli boksera i kochali go nad życie, po jego odejściu zapragnęli kota. Znając wtedy ich miłość do zwierząt, znalazłam dla nich bezdomnego kociaka. Po kilku miesiącach zaczęły się problemy, bo kociak nie był typem mizianki, czasem kogoś podrapał i idioci - tylko tak mogę ich nazwać, to i tak delikatne określenie, wypuścili kotkę na ośrodku i ślad po niej zaginął... Już wtedy zdrowo ich zrugałam i powiedziałam, że jeśli coś podobnego się wydarzy, to poniosą tego konsekwencje, a ode mnie zwierzaka już nigdy nie dostaną. No i wyobraźcie sobie, od kilku dni po ośrodku biega młoda suczka, którą oni przywieźli i zostawili, bo kupili go synowi w prezencie, a piesek po jakimś czasie się znudził!!! Zostawili pod opieką stróża, bo może ktoś przyjedzie i weźmie tego pieska, a jeśli nie to zabiorą go i nie wiem, albo oddadzą do schroniska, albo nie wiem co... Piesek przez te kilka dni ich nieobecności spał na tarasie ich domu, był przez nas dokarmiany. Nie mogłam się z nimi skontaktować telefonicznie, więc mam nadzieję, że pojawią się w ten weekend. Jeśli tak, to nie wiem, co im zrobię, bo jestem na skraju nerwów, jak pomyślę o tych wszystkich sytuacjach. Wczoraj dowiedziałam się też, że Micek to kociak, którego tu przywieźli, bo się znudził...
Głupota i brak odpowiedzialności niektórych ludzi nie zna granic...
Trzymajcie kciuki, żeby w końcu się pojawili dzisiaj albo jutro i żebym mogła załatwić tę sprawę najodpowiedniej jak się da...
No to tyle, rozpisałam się trochę o naszym psim i kocim życiu...
Dziękujemy za wszystkie ciepłe i miłe słowa
Ściskamy mocno z Zulusiem i życzymy Wszystkim miłego dzionka
