miałam wczoraj przejąc 5 kociąt, przejęłam je dziś czyli poszłam pod balkon i sobie łapałam
ich mama jest juz wysterylizowana, ma więc dla dzieci duuuuzo czasu i pilnuje i broni ich cały czas, nacierała z puszystym ogonem gdy tylko podeszłam pod balkon
a pod balkonem rupieciarnia, stare blaty kuchenne i szafki i opony i.....kocie niemal spreparowane szkieleciki, takie małe główki.... i tego wszystkiego niemal pod sufit,
pani włascicielka rupieciarni pozwoliła wszystko wyciągnać a sąsiad pomagał i przy okazji odganiał kocice ode mnie
wlazłam tam i podawałam panu a on wywalał
ręce mam teraz jak z waty i z wysiłku i z emocji
dzieci były na samym dnie
w rekawicach wyciągałam z małej szczeliny w deskach, z ostanią dziewczynką było groźnie, krzyczała, ze az matka nacierała ale sposobem, z jednej strony kijem od grabi przepychaliśmy jakieś łachy, a z drugiej czekał mały plastikowy pojemnik i kotka wlazła bo nie miała wyjscia
czuję się jakbym weszła na Kasprowy i zeszła i jest mi strasznie fajnie: 2 czarne dziewczynki + 3 chłopaki: bury, czarno-biały i biały w plamy

, dzikie ale jak tylko pozbedą się pcheł ( wypryskane siedzą w transporterze na balkonie) umieszcze je w klatce, tej najnizej zeby wszystko widziały
