Witam wszystkie dzielne kocie "mamy"!
Od dwóch tygodni jestem razem z Wami. Przesiedziałam na tym forum wiele, wiele godzin śledząc Wasze zmagania i nerwowo walcząc o przetrwanie mojego kocura. Przede wszystkim chciałam serdecznie podziękować Tince, bo dzięki Twoim postom w miarę udało mi się opanować sytuację. Ale po kolei...
Przedstawiam kocura Maślaka:
Maślak ma prawie 14 lat. Jest znaleźnym kotem podwórkowym. Do tego roku nie dawał żadnych powodów do wizyt u weterynarzy. I tutaj walę się w pierś: nie badałam go profilaktycznie, nie ważyłam, beztrosko cieszyłam się jego radością życia. Miał widoczną nadwagę od kilku lat. Nie zdawało mu się to przeszkadzać. Przeszkadzało mu raczej, gdy miska była pusta

Mam zanotowane w notesie następujące miary jego wagi:
2009.07.29 - 7,4 kg
2011.02.15 - 7,3 kg - operacja
2011.03.01 - 6,8
2011.04.05 - 6,3
2011.04.12 - 6,15
2011.05.13 - 5,6
2011.05.28 - 4,9
W lutym zaczęły się wymioty. Kot czuł się dobrze, miał apetyt, jednak wszystko co zjadł - wymiotował. Po przeróżnych badaniach i prześwietleniach, po wyczerpaniu wszelkich możliwych sposobów udrożnienia przewodu pokarmowego i słusznym opieprzeniu mnie za takie roztycie kota, lekarze podjęli decyzję o interwencji chirurgicznej. Maślak miał "zatkane" jelito. Przy okazji, niestety, zdiagnozowano guza czerniaka w okolicach trzustki. Bez przerzutów.
Maślak właściwie całkiem nieźle to wszystko przeszedł. Zaczęłam stosować rygorystyczną dietę Royal canin Obesity management i faktyczniie, jak widać po powyższych notach, kociak zaczął powoli spadać na wadze. Całkiem elegancko zaczął się prezentować, był wyraźnie skoczniejszy i chętny do zabawy.
13.05. byliśmy kontrolnie u lekarza. Kot zupełnie normalnie się jeszcze czuł i zachowywał. Cukier 431. Ja wyjechałam z miasta na wesele na drugi koniec Polski - w Lubelskie. Kot został u rodziców - spędził u nich w przeszłości większość życia, gdy jeszcze tam mieszkałam.
15.05. z objawami śpiączki cukrzycowej rodzice zawieźli go do weterynarza. Ja na telefonie.
16.05. cukier 852. Maślak zostaje w klinice. Ja w drodze do Szczecina.
17.05. dają mi w klinice wynik cukru 288. Maślak nie ma apetytu, jest na kroplówkach od 15-go. Zostaje w klinice. Ja wpadam kilka razy dziennie. Jest słaby, robi pod siebie i na siebie, śmierdzi. Jest półprzytomny.
18.05. dają mi wynik 199. Maślak na oko bez zmian.
19.05. dają mi wynik 525. Uczą wstrzykiwać insulinę Caninsulin. Wstrzykuję pod okiem weta zalecaną dawkę 4 jednostki. Zabieram Maślaka do domu. Ciągle słaby, odmawia jedzenia. Mam go karmić Hill'sem w/d. Robię co mogę, karmię na siłę, jest potwornie.
Ok. 20 kot się nienaturalnie wyprężył, łeb dziwnie przekręcił w tył i zaczął dyszeć jak pies. Pędem wiozę go do weta, z nadzieją, że jeszcze kogoś tam zastanę. Myślałam, że zdycha w cierpieniu, chciałam żeby mu skrócili mękę. Podłączyli mu kroplówkę z glukozą. Cukier 12, temperatura 33. Maślak się wije na stole, źrenice ma wielkie, miauczy przeraźliwie, choć zawsze był cichym kotkiem. Wet każe mi iść do domu.
20.05. rano jestem tam. Przeżył. Lekarz przyznaje, że wątpił. Dają mi wynik 508. Zostaje u nich. Nadal nie chce jeść, jest słaby, robi pod siebie, wygląda na półprzytomnego.
21.05. ok 11 cukier 666, podano 4 jednostki.
Ok. 15 cukier 249, temp. 34,6. Zabieram go do domu, ogrzewam termoforem, błagam, żeby jadł, karmię na siłę, on wypluwa. Oboje jesteśmy wyczerpani. Ja zaczytuję się na forum.
22.05. o 7.30 zgodnie z zaleceniami podaję 4 jednostki Caninsuliny. Jadę po glukometr po babci.
Ok. 13 pierwszy raz mierzę cukier samodzielnie: 43. Maślak ciągle bardzo słaby i bez apetytu. Dzwonię do weta. Każde dać łyżeczkę glukozy. Podaję.
Ok. 14.50 cukier 173.
Ok. 18.00 cukier 363. Po konsultacji z wetem daję 2 jednostki. Chrzanię Hill'sa i daję Animondę senior. Zaczyna jeść, choć bardzo niewiele.
Ok. 22.30 cukier 200.
23.05. Daję kotu Animondę classic i zaczynam żywić surową piersią kurczaka. Je bardzo malutko, ale przynajmniej w ogóle coś je!
7:00 glukoza 459. W porozumieniu z wetem daję 3 jednostki. Po tym co przeczytałam na forum, wciąż myślę, że za dużo każe mi podawać, zwłaszcza, że kot wciąż słabo je, ale słucham się weta.
10:00 - 260
12:00 - 110
13:00 - 400
18:00 - 436. Podaję 2 jednostki.
21:30 - 143
24.05. Z każdym dniem Maślak wcina coraz więcej surowego kurczaka.
6:15 - 435. Podaję 2 jednostki
12:00 - 143
18:00 - 374. Podaję 2 jednostki
23:00 - 170
2:00 - 317
25.05.
8:00 - 443. Podaję 2 jednostki.
19:00 - 202. Ok. 20:30 podaję 1 jednostkę.
23:30 - 203
26.05.
7:30 - 428. Podaję 2 jednostki.
20:30 - 388. Podaję 1 jednostkę.
27.05
7:00 - 282. Ok. 8:00 podaję 2 jednostki.
20:00 - 437. Podaję 1 jednostkę.
28.05
7:00 - 348. Podaję 1,5 jednostki.
20:00 - 458. Podaję 1 jednostkę.
29.05
8:00 Nie mierzę. Podaję 2 jednostki.
11:30 - 259
20:00 - 466. Podaję 1,5 jednostkę.
30.05. Nie mierzę. Nie mam serca kłuć kota. Daję 2 jednostki rano, 1 wieczorem.
31.05.
7:00 - Podaję 2 jednostki
7:30 - 358
11:30 - 216
14:30 - 179
19:30 - 323. Podaję 1 jednostkę.
01.06.
6:30 - Podaję 2 jednostki
11:45 - 73. Właściwie zmierzyłam mu spodziewając się wysokiego cukru, bo Maślak nie mógł oderwać się do miski z wodą.
20:00 - 451. Podaję 1 jednostkę
W kolejnych dniach, do dziś podaję podobnie: ok 2 rano i 1 wieczorem. Od 02.06. Maślak zjada całkiem chętnie polecane na forum karmy. Sprawdzam co mu smakuje. Nie karmię go jeszcze regularnie ciesząc się, że w ogóle je. Ciągle ma coś w miseczce. Chodzi, dużo śpi, ale nie doszedł jeszcze całkiem do siebie. Nie chce się bawić, nie wygłupia się jak wcześniej. Często chowa się do szafy a teraz leży w komorze tapczanu. To nie jest jego normalne zachowanie. Właśnie zamówiłam paski do glukometru. Będę wdzięczna za komentarze i podpowiedzi. Pozdrawiam Was i Wasze koty!