mają ok 7 miesięcy i niedługo umawiam się do weta na kastrację..
Ale ja naprawdę nie zmuszam go do niczego, a tymbardziej do wyjścia na dwór..

Na oknie lubi przesiadywać i nie boi się gwaru sąsiadów na podwórku obok czy innych dźwięków dość głośnych.. stąd te moje pytania

A na dwór powoli wychodzi , idzie jak on chce i którędy chce , nie ciągnę siłą.. ale wyjdzie z klatki schodowej na dwór i zaczyna się lęk

próbowałam już sposobów z oswajaniem smakołykami i niestety ale czasem zje a czasem nie , lecz nadal się panicznie boi..

Na początku też się bał ale była zima więc nie wychodziło się na dwór dlatego nie wiedziałam jaka będzie jego reakcja.. już się przekonałam i wiem, że oszczędzę mu stresu i nie będę go więcej zabierała na spacerki ogrodowe.. no niestety
On od początku Jerry nie wydawał się być kocurem bo z doświadczenia wiem jakie są różnice w zachowaniu kotek a kocurów..
on bardziej przypomina mi taką łagodną , bojącą się świata kotkę

ale za to do brojenia, psocenia no i przedewszystkim JEDZENIA to Jerry jest pierwszy

i to mnie zastanawia

bo bawić się bawi bez obaw, tylko głaskać rzadko się daje innym .. no od "święta" podejdzie do mojej mamy i się połasi

albo gdy ona daje im karmę

ale żeby tak sam od siebie.. to raczej nie.. A ze mną zasypia w łóżku przytulony wieczorem i przychodzi rano się po miziać

No to mamy zagadkę charakterku i psychiki Jerusia którą muszę rozszyfrować i w miarę możliwości rozwikłać
