Zuźlik będzie dzisiaj diagnozowana przez dermatologa, mam nadzieję, że nic "poważnego" pani doktor nie znajdzie. Na początku w lecznicy nie chciała jeść, ale już wczoraj załapała - widocznie wystraszyła się kroplówek.
A u mnie w domu... Maluszek i Kostek ogłaszani i ogłaszani, chętnych nawet potencjalnych ani widu ani słychu.
Lilka jeszcze łysawa, sierść odrasta powoli, musimy niedługo powtórzyć badania. Kocha mnie okrutnie, każdą podchodzącą konkurencję atakuje lotem koszącym. Lalka gotowa do adopcji, śliczna, odchuchana, słodziuteńka mała panienka. I cisza, nikt nie pyta.
Ciabatka świruje, namawia Lalkę do rozrabiania, poprzedniej nocy na równe nogi poderwał mnie huk spadającego obrazka. Szyba była jakaś kiepska w obrazku, czy co, zahaczyło jeszcze towarzystwo o szkło na półce, więc dużo rozpryśniętego szkła miałam na półkach, na podłodze, na blatach, kuchni, aż pod jadalnię. Doszukując się pozytywów, uznałam, że hałas nie był taki zły: wszystkie koty uciekły na piętro i czekały grzecznie aż posprzątam. Wyjątkowo nie wchodząc w szkło i nie dokładając krwawych śladów do pobojowiska. No, i luźniej na półkach się zrobiło, po co człowiekowi tyle szkła w chałupie.
Dom, który dobrze się zapowiadał jako DS dla Ciabatki i Lalki - zamilkł, najwyraźniej stracił zainteresowanie.
Imbirek po weekendowej wycieczce do weta ucieszył się z powrotu do domu. Do tego stopnia, że przestał się alienować, nawet postanowił spać w moich objęciach. Teraz muszę chodzić bardzo ostrożnie, bo chodzi za mną krok w krok, plącze się pod nogami, gada, śpiewa. Tylko brać i kochać.
No i w sobotę przyjechały dwa szczury. Najwyraźniej jakiś szczur wśród kocich przodków się zaplątał, bo to długie, chude, uszy szpiczaste. W klatce skoczne i wspinające się jak małpy. Urodzone 25 lutego, odkarmione, czyste, teraz już zaszczepione i odrobaczone. W bardzo chodliwym upierzeniu, buro-białe łaty na chłopie i czarno-białe łaty na pannie. Mały już mruczy na sam widok człowieka, rwie się do wyjścia z klatki, dziewczynka trochę bardziej nieśmiała, ale też oswojona.
Jeśli nie podpowiecie jak szczury mają się nazywać, to zostaną - wg mojego kalendarza - Cezarem i Wiktorią. Kto da coś ładniejszego i bardziej chwytnego marketingowo?
Zobaczymy jeszcze co dzisiaj dojedzie z Izabelina. Rudy wywieziony (do rodziny lub do lasu, nie wiadomo, może się znajdzie), jedna tri jest w domu, druga podobno znowu zaginęła.

Z opcji mają na razie tylko moją garażową klatkę, może ktoś ma coś lepszego dla sierotek?