Buri nie lubi proszkóf
Po tabletki pojechałam na Powstańców bo niestety wet koło mnie nie miał...
miał tylko zastrzyki i powiedział że codziennie, tzn 2x dziennie mogę przychodzić na zastrzyk...
bez komentarza
Oczywiście nie obyło się bez przygód. Czekając na technika który wyda mi lekarstwa przyszła pani z umierającym królisiem

a mąż pani trzymał pudełko. Pomyślałam że trzeba działać i zagadać panią, a nóż jest inne wyjście.
Pocieszałam panią ktora strasznie płakała i jako że była moja kolejka ustąpiłam pierwszeństwa królisiowi mówiąc pani technik że tam czeka umierający maluszek. Pani technik szybciutko zabrała królisia do inkubatorka i powiedziała że można ratować tylko że maluch jest wychłodzony, no i wiem że nie chciał ostatnio jeść.
Wygoniłam pana z pudełkiem i kazałam wyrzucić
Mam nadzieję że wszystko dobrze się skończy a ja po raz kolejny w życiu zobaczyłam jak zwierzęta zbliżają do siebie ludzi.
Wracając do Burańki to mam wrażenie że antybiotyk pomaga, jest ruchliwsza, psoci i nygusuje jak nigdy.
O dzięki Wecie i Smarti.
Tito wczoraj spokojniejszy po szczepieniu, dziś nie miała tradycyjnej pobudki o 5
Poza tym wszystko ok u nas.