Sissi, dziecina grzeczna jak dzien dlugi, dzisiaj miala odlot totalny z konsekwencjami.
Po pierwszym wietrzeniu, zamiast z wdziecznoscia rzucic sie na miske, kocia pannica tylko szybciorem skubnela papu i z powrotem do drzwi.
Siedzi i zawodzi a lamentuje, ze ona chce jeszcze na dwor, a wlasnie ze chce, i calej okolicy nadaje, ze tutaj odbywa sie krzywdzenie kota
Dobra, sprowadzilam ja znow na podworko i zostawilam na chwile.
Schodze po nia po kwadransie, a Cesarska zygzakiem zwiewa po schodach w dol, to sie tez troche przelecialam po parkingu, dobrze mi to zrobilo na uda
Prowadze wloczykija z powrotem do domu, dobrym slowem popedzam, a ta motylka zobaczyla!
Koniec, leci w podskokach za motylkiem po rosie, ja za nia w laczkach w mokre zarosla grzezne, prosze i przekonuje, a Cesarzowa nie i nie, bo motylek, MOTYLEK!
W koncu zatrzymala sie na chwile, wiec ja w prawdziwie marysienskim stylu wokol galezi cialo me gibkie

owijam i cabas! I w tym momencie zorientowalam sie, a raczej poczulam, dlaczego Cesarska zatrzymala sie w pogoni. Weszla w g....!
Bosh, Cesarzowa przerazona, mnie juz torsje lapia, lecimy do domu, Cesarska pod prysznic, eukaliptus na myjke, i szorujemy ufajdane kaftany i lapinki.
Obie na wdechu, bo oddychac nie sposob.
Cesarzowa nawet nie probuje sie migac, tylko lebek wychyla mi przez reke i brwi wznosi na widok swego podwozia w nieladzie.
Misiaczek stoi obok z mina radzieckiego polityka na pycholku, tez go pewnie wstrzasa od aromatu.
Junior odmawia wspolpracy i podkresla swe stanowisko zgrzytem klucza w zamku.
Po zuzyciu i wyrzuceniu trzech myjek, stajemy oko w ufajdany brzuch ze straszna prawda: tak to mozemy sobie merdac do jutra.
Tak wiec nastapilo Trzecie Zanurzenie Jej Cesarskiej Mosci, a nastepnie zanurzenie marysienskiej. Teraz siedzimy obie z mokrym wlosem, troche obrazone, i jesli ktos chce duuzych problemow, to niech glosno powie przy mnie: motylek
