Witam,
Jestem chora odkąd zobaczyłam tę kicię
Próbuję namówić na tę kicię moją siostrę (siostra jest architektem, pracuje w domu, przez kilka lat mieszkałyśmy wspólnie, więc zna charakter syjamów, a jej dziecko było nieprzytomnie zakochane w moim kocurze i marzy o kocie!), bo sama przygarnęłam dachowce (które kocham ogromnie bez względu na pospolity wygląd

).
Dlaczego ta kicia traci dom?
Miałam dwa syjamy, kocur żył prawie 17 lat i był moją największą miłością...
Znam i wielbię te gaduły, przytulasy, aportujące, nieprawdopodobnie '
psie' koty...
Syjamy są potwornie zaborcze, więc dantejskie sceny zazdrości też zaliczyłam, kiedy wprowadziłam do domu kotkę, gdy mój kocur (Niul) miał 9 lat. Niul nigdy wcześniej nie akceptował ŻADNEGO zwierzaka na horyzoncie, nie mówiąc o tym żeby 'obcy' pojawił się obok mnie. O wprowadzeniu kici zadecydowało życie, nie moja fanaberia. Nie broniłam się jednak przed kolejnym kotem, bo -na tym etapie mojego życia- nie było mnie po 10-14 godz. w domu, Niul okropnie tęsknił i nudził się sam.
Gdy przywiozłam kotkę (małą, chorą), Niul zrobił 'kobrę' -rozdziawił paszczę (ukazując kły rozmiaru XXL) tak, że myślałam, że się rozedrze... Ział, syczał, wrzeszczał, charczał, warczał jak brytan... -po 2 dniach stracił głos, histeryzował (przy każdym dotknięciu weterynarza symulował -wył, że niby wszystko go boli! Absolutnie wszystko! Nerki też!)
NIGDY nie zlał małej kici, pazury nie poszły w ruch, ale przeżyłam dwutygodniowy koszmar. Dwie doby nie spałam, beczałam trzymając małą na kolanach, nie miała imienia przez 2 tygodnie (łatwiej oddać bezimienną?

) Ale co miałam zrobić? To była kicia z przeszłością -była brana z hodowli i oddawana, 7 miesięcy spędziła zamknięta w małym pokoiku... Znowu oddać jak
'puchar przechodni'? No, nie...
Jednocześnie mój najukochańszy Niul zapadł się w sobie, nie chciał ze mną spać, zachowywał się jak bachor -rozwydrzony jedynak, któremu pojawiło się niechciane rodzeństwo i żąda jego natychmiastowego usunięcia z domu. Ziemia usunęła mu się spod łapek...
Po dwóch tygodniach nastąpił przełom. Leżałam na kanapie, a koty po bokach -jak po obu stronach barykady. Nagle zaczęły do siebie wyglądać- to na jedną, to na drugą stronę... Potem Niul zaczął małą wylizywać, potem robił to coraz natarczywiej (ona poddawała się tym zabiegom bez piśnięcia), zaczął zapamiętale 'iskać' ją -efekt: najpierw jej wąsy wyglądały jakby zgniecione '
gofrownicą', chwilę potem wydepilował jej brwi.
Ale zniosła to mężnie i od tego momentu rozkwitła nieprawdopodobna przyjaźń i miłość...
A potem szaleńcze gonitwy, zasadzki, wspólne spanie, mycie się - i tak aż do końca życia Niula. A smarkula owinęła sobie Niula wokół pazurka.
Nieprzytomnie kocham syjamy...
