Kiedyś była mainecoonem... [*]

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw maja 26, 2011 19:31 Re: Kiedyś była mainecoonem.próbujemy ratować.Drastyczne zdjęcie

Ja pierdziu ile szczęścia tę kicię spotkało,dom u samej pani wet :1luvu: :1luvu: :1luvu:

Bungo se możesz gadać do oli ,bo ją głowa boli ,jesteś :aniolek: :aniolek: :aniolek: :aniolek: :aniolek: :aniolek: :aniolek: :aniolek: i tyle :!: :!: :!:
Obrazek

Myszolandia

Avatar użytkownika
 
Posty: 66383
Od: Pon sty 19, 2009 22:48
Lokalizacja: środkowa

Post » Czw maja 26, 2011 19:34 Re: Kiedyś była mainecoonem.próbujemy ratować.Drastyczne zdjęcie

Wciąż mocne :ok: za kotunię.
Nie ma takiego głupstwa i nikczemności, które, byle stale powtarzane, nie zostały wreszcie przyjęte i przestały razić jako głupstwo i nikczemność.
Sławomir Mrożek

marikita

 
Posty: 1601
Od: Śro kwi 08, 2009 12:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw maja 26, 2011 19:50 Re: Kiedyś była mainecoonem.próbujemy ratować.Drastyczne zdjęcie

Bungo, dopiero znalazlam ten watek. Klaniam sie nisko do ziemi :!: :ok:
Żegnaj Budusiu......tęsknimy

moś

 
Posty: 60859
Od: Wto lip 06, 2004 16:48
Lokalizacja: Kalisz

Post » Czw maja 26, 2011 19:57 Re: Kiedyś była mainecoonem.próbujemy ratować.Drastyczne zdjęcie

A co w tym złego ze nie u ciebie? Jeśli to daje jej większe możliwości wyzdrowienia (wet w domu było nie było na każde skinienie ogonka :wink: ) to tylko lepiej. I bardzo dobrze to o Tobie świadczy, że przedkładasz jej dobro nad wszystko inne :D Dlatego Bungo :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :aniolek: :aniolek: :aniolek: :aniolek: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: dla Ciebie a dla Buni :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Czw maja 26, 2011 20:00 Re: Kiedyś była mainecoonem.próbujemy ratować.Drastyczne zdjęcie

Bungo :1luvu: :ok: :ok: :ok: :ok:
IT'S OVER

Etiopia

 
Posty: 5708
Od: Pt gru 09, 2005 11:26

Post » Czw maja 26, 2011 20:01 Re: Kiedyś była mainecoonem.próbujemy ratować.Drastyczne zdjęcie

"Bo to zła kobieta była " :ryk: .
Bungo - już lepszego rozwiązania nikt by nie wymyślił :mrgreen: . Bunia naprawdę wiedziała , pod czyim balkonem się zatrzymać :1luvu: .
Obrazek

MałgosiaZ

 
Posty: 2739
Od: Nie lut 06, 2011 20:40
Lokalizacja: Warszawa-Grochów

Post » Czw maja 26, 2011 20:07 Re: Kiedyś była mainecoonem.próbujemy ratować.Drastyczne zdjęcie

Super :D
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Terra50

 
Posty: 927
Od: Nie sty 31, 2010 18:18
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 26, 2011 20:41 Re: Kiedyś była mainecoonem.próbujemy ratować.Drastyczne zdjęcie

Kiedy dziś wpadłam do wetki, żeby uregulować :wink: , ani jej ani Buni juz nie było, bo se pojechały do domu. Druga wetka i pani laborantka powiedziały mi, że dzisiaj kotka wyglądała nie porównanie lepiej. Dużo gada, dużo je - uwielbia conva, który ma stale w miseczce w stanie płynnym do picia - i strasznie domaga się pieszczot. Oczodół już suchy. Co do drugiego oka rokowania są ostrożne. Nie wiadomo, czy uda się je uratować, czy będzie cokolwiek na nie widzieć, choć sprawia czasem wrażenie, że reaguje na ruch z bliska. No i chce chodzić, co oznacza, że odzyskuje siły.

Dr Olga przestrzega jednak przed zbytnim optymizmem. Kiedy zobaczyła ją po raz pierwszy, dała jej 5 procent szans. Ale - jak mówiła - coś jej podpowiadało, że warto spóbować. Teraz szanse są znacznie większe, lecz nagłego załamania tez wykluczyć nie można. Mam jednak 100 procent pewności, że Bunia ma zapewnioną najlepszą z mozliwych opiekę. Choćby za to - a nie jest to pierwszy kot, którego mi dr Olga ratuje - jestem jej dozgonną dłużniczką. I żeby nie było, że się podlizuję - dr Olgi na forum nie ma :mrgreen:

Bungo

 
Posty: 12069
Od: Pt lut 16, 2007 0:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw maja 26, 2011 20:54 Re: Kiedyś była mainecoonem.próbujemy ratować.Drastyczne zdjęcie

:mrgreen: Niczym w romantycznej komedii happy end wyciskający łzy z oczu :)
to moje pierwsze kilka dni na tym forum, ale już żyję w przekonaniu, że ludzi wspaniałych, wielkodusznych po tej ziemi chodzi więcej niż sądziłam :ryk:
Obrazek

kokocha

 
Posty: 950
Od: Pon maja 23, 2011 9:06
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw maja 26, 2011 20:59 Re: Kiedyś była mainecoonem.próbujemy ratować.Drastyczne zdjęcie

Dla dr Olgi Obrazek

za kicię non stop :1luvu: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
ObrazekObrazek

amyszka

Avatar użytkownika
 
Posty: 24121
Od: Czw mar 22, 2007 14:26
Lokalizacja: Bolesławiec Śl.

Post » Czw maja 26, 2011 21:42 Re: Kiedyś była mainecoonem.próbujemy ratować.Drastyczne zdjęcie

Bungo pisze:Kiedy dziś wpadłam do wetki, żeby uregulować :wink: , ani jej ani Buni juz nie było, bo se pojechały do domu. Druga wetka i pani laborantka powiedziały mi, że dzisiaj kotka wyglądała nie porównanie lepiej. Dużo gada, dużo je - uwielbia conva, który ma stale w miseczce w stanie płynnym do picia - i strasznie domaga się pieszczot. Oczodół już suchy. Co do drugiego oka rokowania są ostrożne. Nie wiadomo, czy uda się je uratować, czy będzie cokolwiek na nie widzieć, choć sprawia czasem wrażenie, że reaguje na ruch z bliska. No i chce chodzić, co oznacza, że odzyskuje siły.

Dr Olga przestrzega jednak przed zbytnim optymizmem. Kiedy zobaczyła ją po raz pierwszy, dała jej 5 procent szans. Ale - jak mówiła - coś jej podpowiadało, że warto spóbować. Teraz szanse są znacznie większe, lecz nagłego załamania tez wykluczyć nie można. Mam jednak 100 procent pewności, że Bunia ma zapewnioną najlepszą z mozliwych opiekę. Choćby za to - a nie jest to pierwszy kot, którego mi dr Olga ratuje - jestem jej dozgonną dłużniczką. I żeby nie było, że się podlizuję - dr Olgi na forum nie ma :mrgreen:

Paradoksalnie, ale mogą wysiąść nerki. Nie piszę, żeby krakać, ale zeby była świadomośc tej opcji i wyczulenie na ewentualne sygnały niewydolności nerek. Bywa, że u zagłodzonego kota nerki nie są obciążone, bo nie maja czym. Wraz z poprawa stanu ogólnego, powrotem sił, ruchliwości , a co za tym idzie, apetytu, nerki dostaja nagle duzo do roboty i czasem nie daja rady. Trzeba im wtedy pomóc. Ale jestem pewna , że pani doktor jest świadoma tej opcji.
W przypadku tak skrajnie zagłodzonego kota, u którego nie ma żadnych powodów uniemozliwiających jedzenie, zawsze zastanawiam się, co spowodowało jego stan. Bunie od pewnego czasu nie widziała i byc może miała problemy z węchem z powodu kk-pewnie to spowodowało, że nie mogła nigdzie znaleźć niczego do jedzenia.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw maja 26, 2011 21:45 Re: Kiedyś była mainecoonem.próbujemy ratować.Drastyczne zdjęcie

Ależ wspaniałe wieści!
Bunia, dodatkowe posiłki w drodze :P
Obrazek
Bungo, ja wiedziałam, wiedziałam, że będzie dobrze!
I teraz najmocniejsze kciuki, aby było już tylko lepiej i lepiej :ok:
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19164
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Czw maja 26, 2011 21:49 Re: Kiedyś była mainecoonem.próbujemy ratować.Drastyczne zdjęcie

Bungo pisze:...................
Jako znany spychotechnik, leń i typ unikający kłopotów oraz odpowiedzialności przekazałam kota w godniejsze ręce. Bunia wraca dziś do Pani Wet :1luvu: :1luvu: :1luvu: do jej domu, gdzie otrzyma apartament 9-metrowy, wyłożony kocem - żeby mogła chodzić bez ślizgania się pazurkami. Pomysłodawcą takiego rozwiązania jest osobisty maż dr Olgi, przy okazji kierownik naszego schroniska. Ostatnio udało im się wyadoptować dwie przetrzymywane u nich w domu schronowe biedy, więc apartament się zwolnił.
...............



No cóż...przeszło mi przez myśl, że tak to się może skończyć :wink: :mrgreen:

Niech kicia wychodzi na prostą :ok:

mahob

Avatar użytkownika
 
Posty: 12523
Od: Czw lut 15, 2007 12:44
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw maja 26, 2011 22:01 Re: Kiedyś była mainecoonem.próbujemy ratować.Drastyczne zdjęcie

Ja tylko mogę pokibicować.
I trzymać :ok: :ok: za BB i panią wet.
:1luvu: :1luvu: :1luvu:
ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek

meksykanka

 
Posty: 6532
Od: Wto mar 08, 2011 1:13
Lokalizacja: Prawie Wa-wa

Post » Czw maja 26, 2011 22:36 Re: Kiedyś była mainecoonem.próbujemy ratować.Drastyczne zdjęcie

Tosza - o nerki bardzo się boimy, bo jedna jest prawie niewidoczna, no i wodonercze chyba też. Mała siusia, ale mocz jest jasny, więc są obawy, czy nerki go zagęszczają. Kreatynina od wtorku się nie pogorszyła, co oczywiście o niczym nie świadczy. Dlatego nasz optymizm jest bardzo ostrożny.

A co do jej zagłodzenia: to stara kotka, prawdopodobnie po wielu latach wyrzucona z domu. Być może nie szczepiona, bo stan jej oczu wskazuje na efekty kk. Nie potrafiła zdobyć jedzenia, zachorowała, oślepła, osłabła - i zagłodziła się niemal na śmierć. Być może od jedzenia - dokarmiam tutejsze podblokowce regularnie - odganiały ją inne koty.
Najbardziej wk....a mnie to, że od "dobrych ludzi" dowiaduję się, że widywali Bunię już co najmniej od kilku dni. Ktoś podobno nawet chciał "gdzieś" zadzwonić, żeby ją zabrali... Ci ludzie mają lepsze warunki mieszkaniowe i finansowe niż ja. I nikomu nie przyszło do głowy, że ten umierający kot błaga o ratunek.

Bungo

 
Posty: 12069
Od: Pt lut 16, 2007 0:52
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: bartoo, Google [Bot] i 272 gości