Wczoraj młody trafił do nowego domu. Zamieszka w wielkim domu zapełniając pustkę po zmarłym kocurku staruszku. Teren na odludziu, 3 tys metrów ogrodu. Państwo najbardzije, to by chcieli, zeby z domu nie wychodził, bo jak poprzednik wychodził, to zawsze za nim biegali, bojąc się, żeby nigdzie sobie nie poszedł. Opowiedziałam jego historię - ja myślę, że on się na dwór pchać nie będzie po tym co przeszedł.
Oczywiście jak adopcja, to się młody nie popisał. Pani go trzymała na rękach, a on do pani z łapą. A Pani do niego: "Ej, ale co Ty się tak denerwujesz. Jesteś już mój i mnie nie obchodzi, że mi machasz łapami przed buzią. Maciek mi też tak machał i przez 15 lat był u nas, więc możesz przestać"

Mąż stwierdził, że kocurek poprsotu woli być na rękach u niego. Wziął naszego łobuza i mówi: "Zobacz ja mam wąsy, koty lubią wąsy" i wiecie co? Kocurek spojrzał na pana, obwąchał mu wąsy o zaczął się o nie ocierać
Ja już sobie mogłam w tym momencie pójść, bo mniePaństwo mieli w nosie. Gadali do kota i opowiadali mu o Maćku i o domku. O tym, że Maciek jak myli zęby, to siedział im na ramieniu i w lustrze się przeglądał, że z panem z wąsami to sobie noski noski na powitanie robili.
No to podreptałam za nimi do gabinetu, wypisałam ksiązecze i papiery. Pani mnie poganiała, bo tam przygotowany schabik dla kotka stygnie, a w ogole tutaj tak głośno i jej nowy kotek się stresuje
Myślę że będzie baaardzo dobrze.
Powodzenia mały.