Ba, ze potrzebne to ja wiem.
Tylko nie ma co sie nastawiać za bardzo

EDIT: siedze ja sobie i piszę, a przyszedł Garfisik; uwalił się na stole, wywalił brzuchola i patrzy.
No nie leń, się, głaszcz! Popatrz jaki jestem piekny, okazały i jak słodko mruczę...
Rozwala łapy ttlne, między którymi coś tam ma(jeszcze, ale to ostatnie chwile) i jak na Niego patrzę to mi sie od razu przypomina ta biedna, apatyczna szmatka, którą zabierałam ze schroniska...
Z łysym brzuchem (a teraz ma taką piękną długą sierść na brzuchu i nie tylko - ogólnie chłopak mi porósł nową gęstą sierścią, dłuższą niż była), z obrzydliwymi oczami, ledwo mogacy ustać na nogach.
A teraz...
Kurde, no nie macie pojęcia jak mnie cieszy, że takie arcydzieło nie przepadło...

Uzgodniłam z wetką, że arcydzieło dziś pojedzie wieczorem do lecznicy i jutro skoroświt straci jajka. Chciałabym też przy okazji zeby wetka pobrała mu krew na morfo i biochemie. Nie wiem tylko czy po znieczuleniu można pobrac krew do takich badań?
Bo na żywca to Garfiś nie lubi....