Cześć

Nie ma to jak nie mieć netu w najważniejszych momentach, nie?
Bardzo wszystkim dziękuję za zainteresowanie. Jakby znalazł się jaki oszołom chętny na chłopaków (i nie posiadający jeszcze pięciuset kociaków), to ja się ich chętnie pozbędę. Są dość czasochłonni
Szalony Kocie, będę bardzo wdzięczna za zmasowane ogłaszanie Dameski, choć dla mnie najpilniejsze są Mamuśka i Mamyszka w tej chwili. Tylko zdaję sobie sprawę, że one są mniej adopcyjne
Przedstawiam chłopaków



Fischer462 g w piątek


Faxe467 g, kasownik - przedziurkował mi na wejściu 2 paluchy

Syczy, warczy i strzela groźne miny, ale to raczej mięśniak-pierdoła, ciągle nie może dojść, do czego micha służy

No i już nie gryzie na szczęście


FosterNajmniejszy, 341 g, z najgorszymi ślepkami, bidul taki

Ale najbystrzejszy - pierwszy załapał michę i nie trzeba go za każdym razem uczyć od nowa

Chyba szybko nadgoni, bo od michy go nie można odciągnąć
Maluchy są na antybiotyku, do oczu dostają Tobrex. Są odrobaczone.
Pomału załapują kuwetę - przy obecnym umeblowaniu transportera nie bardzo mają wyjście

Początkową koncepcję miały dość specyficzną - zalać i zasrać kocyk i podkład, po czym zasypać żwirkiem i przykryć z góry pojemniczkiem służącym za kuwetę
Niestety nie udało się namierzyć czwartego kociaka

Wlazł do cudzej piwnicy i nawet nie jestem pewna do której, nie udało mi się namierzyć właściciela

Prawdopodobnie siedzi tam od piątku, bo mamusia go nie znalazła. Wczoraj siedziała w mojej piwnicy w tym samym miejscu, co w piątek, kiedy łapałam trójkę

Przypuszczam, że maluch w panice wpakował się gdzieś, skąd sam nie może wyjść - niestety siedzi cichutko jak mysz pod miotłą i nie dało się go namierzyć

Małe szanse, że uda się go jeszcze uratować
Mamunia wlazła wczoraj do klatki, tak myślę, że mamunia, bo na żarcie nie wlazła - dopiero jak przystawiłam kontener z gnojkami, to się przyfatygowała

Zostawiłam ją jeszcze na noc w piwnicy, w kontenerku, przy nastawionej klatce - ale czwarty maluch się nie pokazał
Już w lecznicy, dziś ją ciachną. Jest prze-pięk-na i na szczęście dzika
Jeszcze kilka fotek gnojków




I dzisiejsze śniadanie, już na nowym kwadracie



No. Tyle nowości
Poza tym potwierdzam - Brzdąc bez problemów odjajczony w sobotę, Baśka nawiała, znikła, potem znów nawiała i nici ze sterylki. Godzinę po moim powrocie z Brzdącem sama zapakowała się do klatki

Udało mi się ją umówić na niedzielę, ale też się nie obeszło bez rozrywek - nawiała przy przekładaniu do kontenera

Ale tym razem się zawzięłam, uwzięłam i złapałam, kosztem paru ran gryzionych i drapanych w strategicznych miejscach, co spowodowało zakrwawienie połowy chałupy

Szczegółów Wam oszczędzę, ale o ile zazwyczaj nie przeklinam do kotecków, to Baśce się przejechałam po rodowodzie tak z pięć pokoleń wstecz

No

W związku z tym w lecznicy dziabnął mnie pies, jak czekałam na Baśkę

Pies wielkości zapewne Shrekunia

Łydka wygląda masakrycznie, ale szczerze mówiąc kocie pogryzienia są o wiele bardziej bolesne
