"Uzasadnienie"
W piątek pod wieczór byłam z Kiką na zebraniu.
Kika zapisała się na jakiś kurs efektywnego uczenia się.
Na tym zebraniu dzieciaki miały rozwiązać test, a że byłam ponoć zbyt werbalnie aktywna, to też dostałam.
Czemu nie? Zmuszę mój zwapniały mózg do pracy w innych dziedzinach niż wyćwiczone.
Były pytania na skojarzenia, typu jaki wyraz kojarzy ci się z:
dętka - mózg - wentyl - koło - ...............
Oczywiście prawidłowym skojarzeniem był wyraz - opona, ale cóż, ja poszłam dalej.
Moim skojarzeniem był - wulkanizator.
Hm..... w moim przypadku dało znać o sobie traumatyczne zajście, które odcisnęło głębokie piętno na mojej psychice.
A było to tak.
Prawie dwa lata temu miałam malowanie w domu. Ponieważ był to okres wakacyjny nie bardzo miałam gdzie uciekać, bo do pracy będąc na urlopie nie bardzo mi się chciało. Jeździłyśmy z Kiką na łono natury.
Ponieważ zgiełk i gwar mocno mnie mierzą, udawałyśmy się w miejsca stopą ludzką nieskalane.
Przy którymś takim wypadzie, w leśnych ostępach przecięłam oponę. Na dodatek prawie dziewiczą, bo zmieniałam gumy jakieś dwa tygodnie wcześniej.
Jakiś imbecyl pod kątem ostrym ściął sosenkę rosnącą przy drodze. Ponieważ na drodze było błocko, postanowiłam je ominąć i zaliczyłam nieszczęsny pieniek.
Po kilku minutach okazało się, że auto stoi na feldze.
Oczywiście postanowiłam założyć zapas.
Lewarkiem umiem się posługiwać, kluczami nasadowymi też.
Wyciągnęłam cały ekwipunek z bagażnika, dobrałam się do niezbędnego osprzętu i dawaj!!!
Hm.... powstał problem.
Ani jednej śruby nie mogłam odkręcić!!
Zapierałam się, kopałam, kazałam Kice na klucz wskakiwać, sama wskakiwałam i nic! Żadna nawet nie drgnęła!
Polałam koło pepsi, bo coś mi świtało że to dobry sposób na zapieczone śruby. Sposób okazał się nieskuteczny.
Pomyślałam o telefonie do przyjaciela.
Nie mam takowego, ale mam kilka przyjaciółek!
Szkopuł w tym, że nie bardzo umiałabym wytłumaczyć gdzie jestem.
Nawet jeślibym wytłumaczyła, to wątpię by którakolwiek zrozumiała.
Szkopuł przestał być istotny, gdy okazało się, że tak oddaliłam się od cywilizacji, że o zasięgu telefonii komórkowej mogę jedynie marzyć.
Cóż było robić?
Przedzierałam się przez hektary pól, łąk i nieużytków w poszukiwaniu chłopa, porzuciwszy uprzednio auto i dziecko, któremu przykazałam:
1) Jak zobaczysz jakiego grzybiarza, błagaj o ratunek!
2) Jak spotkasz wilka, zatrzaśnij się w samochodzie!
3) Jak trafi ci się zając, łap! Będziem wieczerzać.
Po drodze zepsuł mi się klapek i musiałam iść boso.
Jak wreszcie chłopa dopadłam, dziw że się mnie nie wystraszył, a nawet pomógł.
Od tego czasu w zadku mam wszelkie łona i natury!

Swoje skojarzenie uważam za wszech miar trafne!!!!!
