Kototerapia czyli kuracja antystresowa cz.II;-)

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt maja 20, 2011 8:36 Re: Kototerapia czyli kuracja antystresowa cz.II;-)

gosiaa pisze:
sunshine pisze:Trzeba było rachunki płacić. Dobrze, ze ja mam w domu złotą rączkę z uprawnieniami elektrycznymi.


Jak by nie płaciła to górne też by wyłączyli :mrgreen:

Poczekaj, wyłączą, jak za drugi miesiąc nie zapłaci :mrgreen:
Pycha kroczy przed upadkiem. A za upadkiem kroczy śmieszność... :mrgreen:

WarKotka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19066
Od: Pt lip 31, 2009 20:39
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt maja 20, 2011 8:36 Re: Kototerapia czyli kuracja antystresowa cz.II;-)

Może opłacała tylko część rachunków :mrgreen:

sunshine

Avatar użytkownika
 
Posty: 10456
Od: Wto paź 05, 2010 8:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt maja 20, 2011 9:17 Re: Kototerapia czyli kuracja antystresowa cz.II;-)

Elektryka jak na razie ani widu ani słychu. :evil:
Siedzę jak na szpilkach.
Jakiś tępak zsyp zapchał! :evil:
A jedyne co mogę w chałupie zrobić, to śmieci wyrzucić. :evil:
Obrazek

selene00

 
Posty: 6280
Od: Nie gru 13, 2009 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt maja 20, 2011 13:48 Re: Kototerapia czyli kuracja antystresowa cz.II;-)

Mam prąd!!! :mrgreen: :ok:
I na tym koniec dobrych wieści.
Powodem dzisiejszych kłopotów okazał się komputer Kiki.
Rozumiałabym, gdyby go w nocy włączyła, ale ona go od tygodnia nie używa, bo jej mysz przestała działać.
Komputer był wyłączony, ale podłączony do sieci.
Co zabawne, odłączyłam u siebie i w kuchni wszystkie wtyczki w poszukiwaniu przyczyny, jednak na to by szukać przyczyny u córki w pokoju nie wpadłam. :roll:
Jak mogło dziecko coś zepsuć skoro spało. :ryk:
Jednak prąd to dla mnie niewytłumaczalne zjawisko i na nic zdały się kiedyś lekcje fizyki. :ryk:
Obrazek

selene00

 
Posty: 6280
Od: Nie gru 13, 2009 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt maja 20, 2011 14:44 Re: Kototerapia czyli kuracja antystresowa cz.II;-)

Z frustracji jakiej dziś doświadczyłam, wyczesałam prawie wszystkie koty. :ok:
Prawie, bo Miodzio nie bardzo się dał.
Prawie wszystkim kotom wyczyściłam uszy. :ok:
Prawie, bo Miodzio stał się nieuchwytny.
Gacki mają czyste, żadna zaraza się nie zaplęgła. :ok:
Jak widzicie staram się bardzo szukać pozytywów w dniu dzisiejszym. :wink:

Zanosi się na burzę.
Ciekawe czy dostępnym prądem długo się pocieszę. :roll:
Obrazek

selene00

 
Posty: 6280
Od: Nie gru 13, 2009 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 22, 2011 9:03 Re: Kototerapia czyli kuracja antystresowa cz.II;-)

Wsypałam kotom nowy żwir do jednej z kuwet.
Wybrałam ich ulubioną. :twisted:
Jak na razie omijana jest szerokim łukiem.
Choć podglądają co w niej jest, robią to z czystej ciekawości. Żadne jeszcze nie weszło. :roll:
Za to ile razy myję podłogę w kuchni i jest ona mocno mokra, to właśnie wtedy moje koty umierają z głodu i muszą zjeść po kilka chrupek. Wtedy właśnie kuchnia jest oblegana, odbywają się spacery, konsumpcje, toalety.
A podobno koty nie lubią chodzić po mokrym. :roll:
Moje lubią!
Obrazek

selene00

 
Posty: 6280
Od: Nie gru 13, 2009 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 22, 2011 9:05 Re: Kototerapia czyli kuracja antystresowa cz.II;-)

na mokrym najlepiej jest sie ślizgać ;)
Pycha kroczy przed upadkiem. A za upadkiem kroczy śmieszność... :mrgreen:

WarKotka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19066
Od: Pt lip 31, 2009 20:39
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 22, 2011 9:09 Re: Kototerapia czyli kuracja antystresowa cz.II;-)

Noooo!! I świeże kudły zostawiać! :ryk:
Obrazek

selene00

 
Posty: 6280
Od: Nie gru 13, 2009 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 22, 2011 9:26 Re: Kototerapia czyli kuracja antystresowa cz.II;-)

Za to wtedy te kudły nie fruwają :ok:
Zadusić się nimi nie można...
Powdychać trudno...
Miłe, przyjazne koteczki :ok: :ok: :ok: :mrgreen:
Karmel['] Taurus['] Miki [']Andzia [']
http://kotylion.pl/
https://www.facebook.com/kotylion.viva

Duszek686

 
Posty: 23788
Od: Sob kwi 25, 2009 22:42
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 22, 2011 10:38 Re: Kototerapia czyli kuracja antystresowa cz.II;-)

Może się w końcu przemogą,wejdą i skorzystają :)

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 22, 2011 11:07 Re: Kototerapia czyli kuracja antystresowa cz.II;-)

Duszek686 pisze:Za to wtedy te kudły nie fruwają :ok:
Zadusić się nimi nie można...
Powdychać trudno...
Miłe, przyjazne koteczki :ok: :ok: :ok: :mrgreen:

:ryk: Koty w sam raz dla alergika. :ryk:

Jeszcze nie wlazły.
Jestem w pogotowiu! Podpatruję! Niemal śledzę! :wink:
Obrazek

selene00

 
Posty: 6280
Od: Nie gru 13, 2009 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 22, 2011 12:06 Re: Kototerapia czyli kuracja antystresowa cz.II;-)

witam się po przerwie.
co tam u Was?
kiedy ja nadrobię to miau? :roll:
Obrazek

magdaradek

 
Posty: 27150
Od: Pon kwi 14, 2008 9:24
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 22, 2011 13:42 Re: Kototerapia czyli kuracja antystresowa cz.II;-)

A witanko, witanko. :mrgreen:
Jesteśmy w komplecie, cali, zdrowi. :D :ok:
Niektórzy z nas, mimo kulawizny :wink: , dzielnie pokonują kłody rzucane pod nogi. :lol:
Aktualnie przeżywam zmianę żwirku na Pinio kruszon i muszę Wam powiedzieć, że Noisik skorzystał. :ok:
Mój prekursor! :mrgreen: :ok: Mój odkrywca! :ok: :ryk:
Obrazek

selene00

 
Posty: 6280
Od: Nie gru 13, 2009 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 22, 2011 13:49 Re: Kototerapia czyli kuracja antystresowa cz.II;-)

Brawo, czyli pierwsze koty za płoty :)

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 22, 2011 16:55 Re: Kototerapia czyli kuracja antystresowa cz.II;-)

"Uzasadnienie" :wink:

W piątek pod wieczór byłam z Kiką na zebraniu.
Kika zapisała się na jakiś kurs efektywnego uczenia się.
Na tym zebraniu dzieciaki miały rozwiązać test, a że byłam ponoć zbyt werbalnie aktywna, to też dostałam. :lol:
Czemu nie? Zmuszę mój zwapniały mózg do pracy w innych dziedzinach niż wyćwiczone. :wink:
Były pytania na skojarzenia, typu jaki wyraz kojarzy ci się z:
dętka - mózg - wentyl - koło - ...............
Oczywiście prawidłowym skojarzeniem był wyraz - opona, ale cóż, ja poszłam dalej. :twisted:
Moim skojarzeniem był - wulkanizator. :roll:
Hm..... w moim przypadku dało znać o sobie traumatyczne zajście, które odcisnęło głębokie piętno na mojej psychice. :?

A było to tak. :wink:
Prawie dwa lata temu miałam malowanie w domu. Ponieważ był to okres wakacyjny nie bardzo miałam gdzie uciekać, bo do pracy będąc na urlopie nie bardzo mi się chciało. Jeździłyśmy z Kiką na łono natury. :ok:
Ponieważ zgiełk i gwar mocno mnie mierzą, udawałyśmy się w miejsca stopą ludzką nieskalane. :wink:
Przy którymś takim wypadzie, w leśnych ostępach przecięłam oponę. Na dodatek prawie dziewiczą, bo zmieniałam gumy jakieś dwa tygodnie wcześniej. :evil:
Jakiś imbecyl pod kątem ostrym ściął sosenkę rosnącą przy drodze. Ponieważ na drodze było błocko, postanowiłam je ominąć i zaliczyłam nieszczęsny pieniek.
Po kilku minutach okazało się, że auto stoi na feldze.
Oczywiście postanowiłam założyć zapas. :mrgreen:
Lewarkiem umiem się posługiwać, kluczami nasadowymi też. :ok:
Wyciągnęłam cały ekwipunek z bagażnika, dobrałam się do niezbędnego osprzętu i dawaj!!!
Hm.... powstał problem.
Ani jednej śruby nie mogłam odkręcić!!
Zapierałam się, kopałam, kazałam Kice na klucz wskakiwać, sama wskakiwałam i nic! Żadna nawet nie drgnęła!
Polałam koło pepsi, bo coś mi świtało że to dobry sposób na zapieczone śruby. Sposób okazał się nieskuteczny. :roll:
Pomyślałam o telefonie do przyjaciela. :ok:
Nie mam takowego, ale mam kilka przyjaciółek!
Szkopuł w tym, że nie bardzo umiałabym wytłumaczyć gdzie jestem.
Nawet jeślibym wytłumaczyła, to wątpię by którakolwiek zrozumiała.
Szkopuł przestał być istotny, gdy okazało się, że tak oddaliłam się od cywilizacji, że o zasięgu telefonii komórkowej mogę jedynie marzyć. :roll:
Cóż było robić? :?
Przedzierałam się przez hektary pól, łąk i nieużytków w poszukiwaniu chłopa, porzuciwszy uprzednio auto i dziecko, któremu przykazałam:
1) Jak zobaczysz jakiego grzybiarza, błagaj o ratunek!
2) Jak spotkasz wilka, zatrzaśnij się w samochodzie!
3) Jak trafi ci się zając, łap! Będziem wieczerzać.
Po drodze zepsuł mi się klapek i musiałam iść boso. :evil:
Jak wreszcie chłopa dopadłam, dziw że się mnie nie wystraszył, a nawet pomógł.
Od tego czasu w zadku mam wszelkie łona i natury! :evil:

Swoje skojarzenie uważam za wszech miar trafne!!!!! :ok:
Ostatnio edytowano Nie maja 22, 2011 22:42 przez selene00, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

selene00

 
Posty: 6280
Od: Nie gru 13, 2009 13:55
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Kankan, Lifter i 41 gości