Pamiętacie jak zaraz po naszej przeprowadzce na wieś, moje koty, oszołomione możliwością swobodnego polowania, przynosiły do domu wszystko, co tylko były w stanie złapać? Dostawaliśmy od nich myszy, ryjówki, nornice, żaby, jaszczurki itp. Ponieważ były to dość kłopotliwe prezenty, dziękowaliśmy za nie kotom z umiarkowanym entuzjazmem
W tym sezonie nieoczekiwanie urwało się przynoszenie łupów do domu. Widocznie koty uznały, że dość już tych niedocenionych uprzejmości i konsumują swe ofiary na miejscu. Polują na pewno, bo czasem widzę porzucone w trawie zwłoki ryjówek lub nornic, zabitych tylko dla sportu.
W ubiegłą niedzielę natknęłam się na leżącą na ścieżce nieopodal domu świeżo upolowaną nornicę. Poprosiłam Michała, żeby ją zakopał, jak już skończy sadzenie krzewów. Michał obiecał, że to zrobi, ale zapomniał.
Wieczorem, spacerujący dotąd po ogrodzie Frycek, wpadł jak burza do domu i pognał do kuchni, wydając przedziwne, stłumione dźwięki. Zaniepokojeni, pobiegliśmy za nim. Fryc uwalił się na podłodze, wypluł z pyska coś kosmatego i, niezwykle dumny z siebie, zaczął nam to prezentować,
gadając przy tym ile wlezie. Od razu poznałam nornicę ze ścieżki
Oczywiście chciałam mu ją natychmiast odebrać, ale jego wyraźne podekscytowanie tą zdobyczą powstrzymało moje zapędy. Fryc ożywił się jak nigdy dotąd. Tarzał się po podłodze z gryzoniem w łapach, podrzucał go, froterował nim podłogę, żonglował, wpychał pod kredens i po chwili wyciągał z powrotem

. Słowem, urządził sobie przednią zabawę

:






W pewnym momencie wyniósł nornicę do pokoju i tam, na swoim posłanku, kontynuował zabawę.
Oto nagranie:
http://www.youtube.com/watch?v=lNCXEAJ-vfECała akcja została brutalnie przez mnie przerwana, gdy Wielkiego Łowczego wyraźnie poniosło i zabrał się za odgryzanie łba swojej zabawce
A swoją drogą, ciekawe czy
zaskoczy jak pozostałe koty i zacznie samodzielnie polować?
