Kasia86, z góry przepraszam, że odbiegam od priorytetowego tematu, ale czuję się "wywołana do tablicy". Niemniej kciuki za kociaste non-stop są
delfinka pisze:Jeszcze tylko przypomnę, co mi powiedziałaś, gdy przywiozłyście kociaka do mnie: kociak został wydany bez papierów, bo i tak nikt nie wierzył, że przeżyje. Straż Miejska przywiozła 4 ślepe kociaki, które zamknięto w zimnej klatce, na gazetach i karmiono od czasu do czasu. Stanowiły nieważny balast. Zresztą 3 umarły.
Mam nadzieję, że świadek tego odważy się poświadczyć moje słowa.
.
Delfinko, zgadza się- SM przywiozła prawdopodobnie ślepy jeszcze miot, który przebywał w klatce- karmiony na pewno rzadziej niż musiałby być karmiony aby przetrwać

. Rodzeństwo bez odpowiedniej opieki nie podołało i nikt nie wierzył, że ta kotka przeżyje. Nie przeżyłaby z całą pewnością gdyby nie została zabrana do Ciebie w dosłownie ostatniej chwili. Ani Palusia, ani druga, dorosła kotka wzięta tego samego dnia, która pojechała do Anieli. Dlatego obie w papierach adopcyjnych wpisane miały rokowania ostrożne do złych. Nie istnieje opcja wydania zwierzęcia bez podpisania umowy, na mocy której adoptujący wpisany jest w bazie jako właściciel zwierzęcia i zobowiązuje się do dalszego leczenia na własny koszt oraz ewentualnego rozliczenia się ze schroniskiem ze sterylizacji czy szczepień. To norma, czasem bardzo uciążliwa. Wyraziłam na głos swoje zdziwinie na temat sensu wyadoptowania takiego, w zasadzie umierającego, kocięcia na umowę adopcyjną i być może powinnam była bardziej ważyć słowa, bo może właśnie one, błędnie zrozumiane, są przyczyną nieporozumienia w tej kwestii.
Chyba
świadek ze mnie kiepski bo nie pielęgnuję od miesiąca dosłownych wspomnień na temat tego kto, co i do kogo mówił- na taką ewentualność jak ta- ale nie bardzo też wyobrażam sobie ewentualnego nie sprostowania kwestii papierów słysząc o ich nie istnieniu. Delfinko, odwagi cywilnej mi nie brakuje, ale nie mogę poświadczyć tego co napisałaś.
(Pomijam w ogóle fakt, że kwestie formalne były- mając dostawiane do mamek słabiutkie kocię, a w transporterze kotkę z
tamponem xxl w oczodole- delikatnie mówiąc- na dalszym planie

)