Byłam z małą Tri, która ma na imię w książeczce Klara ale my ją nazywamy Trikotką na konsultacji u dr specjalizującej się m.in. w neurologii.
Otóż Trikotka jest nietypowym pacjentem. Ma z dużą dozą prawdopodobieństwa wrodzoną wadę móżdżkową. Nietypowa jest, bo normalnie świadczą o tym trzy objawy naraz (których nie pamiętam), natomiast ten objaw co ma Tri i zapamiętałam to hipermetria (czyli ten jej chód, podczas którego zakłada większe kroki niż powinna tak jakby źle oceniała odległość od podłogi). Ponadto ma problemy z widzeniem, które niestety ciężko dała sobie badać (broniła się łapkami i szpilkowatymi pazurkami

). To dodatkowo zmienia jej postrzeganie otoczenia i odległości. Stąd ma takie problemy z oceną gdzie się kończy drapak, parapet itp.
Kwestią do diagnozowania jest czy jej problemy wzrokowe wynikają z chorób oczu czy raczej z połączenia nerwowego na linii oczy - mózg. Dlatego zaleciła nam pani doc jeszcze wizytę u dr Garncarza.
Młoda wreszcie śpi. Bo już się baliśmy czy ona w ogóle w dzień śpi

Wczoraj jak poznała nasze koty i zwiedzała pokoje to myślałam, że to kot na baterie a nie prawdziwy

Od Tajemniczego Wujka Z. otrzymała nawet ksywkę Piorun Kulisty. Bardzo trafione
Jest bardzo fajna do kotów i do ludzi - megamiziak czasami. Czasami, bo najważniejsze to gonić kulkę z papieru, nosić ją w zębach, wąchać koty i łapać ich ruszające się ogony. Za co mała Tri dostaje od nich czasem w łebek ale nic z tego sobie nie robi
Apetyt, kupy i siu OK.
Teraz o Zuzi:
Zuzia bardzo polubiła wybieg. Tak bardzo, że jak do niej weszłam to królewienka okazała mi niezdecydowanie czy fajniejsza jestem ja czy wybieg. Witała sie ze mną, gadała jak to ona. Dawała buzi

Ale potem zaraz szła na wybieg, akurat było słoneczko. Żeby wygrać tę konkurencję musiałam zawalczyć z Whiskas Dentabits w ręku. Zuzia je bardzo lubi!

No i wygrałam na jakiś czas. Bawiła się też myszką na patyczku, na drapaczku.
Uwielbiam ją.
(bardzo żałuję, że ona do kotów tak nastawiona. Tak bym chciała ją wziąć na tymczas, ale wiem, że narobiłabym strasznego zamętu i Zuzi i moim kotom)Albercik troszkę (ale nie jakoś bardzo) się mnie bał. Dawał się miziać, mówiłam trochę do niego, ale nie znał mnie więc lekko spięty był. Mam nadzieję, że ten koci katar mu odpuści

i Albercik szybko znajdzie ukochany domek.
