Jak już napisała tajdzi, Walterro wylądował na nocnym dyżurze kroplówkowym u pani doc. Przyczyną tego stanu była utrzymująca się niechęć kota do konsumpcji. Czego my mu nie podawałyśmy. Mięsa mielone, chrupki zmiękczone, saszetki pachnące, tuńczyki i inne cuda. Nic. Kot postanowił, że jeść nie będzie. Co więcej, wyglądał jakby jedzenie było mu do funkcjonowania w przestrzeni naszej łazienki zupełnie niepotrzebne. Brykał, bawił się i mruczał - może nie na 100%, ale nie wyglądał na kota zbytnio osłabionego. Nie rósł jednak a nawet zbił wagę. Chłop pojechał zatem do D. dostał kroplówkę, kolejne odrobaczenie (jako jedną z przyczyn słabego apetytu pani doc podała możliwe robaki) i nastąpił mały przełom

. O ile wcześniej kot, ot tak od niechcenia sobie brykał to teraz jest to lux torpeda. Nie wiem jeszcze jak z jedzeniem, bo wczoraj co prawda wtrząchnął saszetkę, ale dziś o jego postępach jedzeniowych dowiem się dopiero jak wrócę do domu. Obiecuję dać znać. Chłopak wyrwa się już na pokoje i chyba wkrótce będzie mógł osobiście zapoznać się z Burą "Nie podchodź do mnie, bo zabiję" Mruf i z Rudą "Obcy ginie w tej krainie" Pestką. Na osłodę pozostanie mu Sopcio, znany jako niańka wszelkiej maści malców przewijających się przez nasz dom
