Przed północą wrociłam z Kubusiem
Gadał całą drogę - dyskutant jeden.. Omawialismy rózne kwestie porownując jak to jest u ludzi i u kotów. Ustaliliśmy, że jest wiele wspólnego. na przykład niechęć do zmian, nawet jesli wiadomo, że są one na lepsze. Kubus sie bardzo skarżył, ze nie chce wychodzić z lecznicy do niewiadomodokąd. Albo inny przykład - lęk przed jazdą metrem, niechęć do bycia zamkniętym w małej przestrzeni tranbsporterka, lęk przed i niechęć do bycia samemu.
W domu Kubuś zamieszkał w kuchni i udawał "kota do oswojenia". Troszkę się pobawiliśmy w tę grę, ale zaleznie od powodów byly przerwy w grze. Na przykład powodem była pełna micha, ktora należało opróżnic. Albo innym - gdy już chciałam wyjść i zdecydowanie z nim gadałam pokazując palcem gdzie jest co, czyli: tu masz żarcie mokre, tu suche, a tu masz ..... i ...... (co w przełożeniu na forumowy język brzmi: robić sioo i qpke). Po kilku minutach strazy mojej Notki z drugiej strony drzwi weszłam do Kubusia i zobaczyłm sioo w kuwecie

To istotne, gdyz w lecznicy kuwetka mu "nie leżała".
Poproszę o kciuki za oswojenie.
I poproszę o pomoc w spłacie długu za leczenie Kubusia.
PS. Nawet nie wiedziałam, że tak trudne będzie zadanie odebrania Kubunia z lecznicy, gdzie jeszcze tydzień temu Edisia spędzała swoją ostatnia noc. Gdy weszłam i stanęłam przy recepcji łzy same mi zaczęły lecieć z oczu a pani doktor wiedziała dlaczego. Wiedziała, zę jest mi trudno, że jest wiele wspomnień, ktore ciągle tak samo bolą. I czekała ciepliwie, aż powiem, że przyszłam po Kubusia. Z nogami ciężkimi jak ołów weszłam na góre do szpitalika i w ciągu tych kilkunastu sekund przypomniały mi się te kilka razy gdy szłam do Edisi..
Ciągle boli, ciągle boli i aż zatyka z bólu..