Weszłam.
Śladów krwi i zwłok czarnego kota nie znalazłam.
Rezydentki Małej i tymczasowej tymczaski Miki również.
Mała okazała się siedzieć w szafie.
Mika w budce na drapaku.
Siedzi tam cały czas i patrzy jak się bawię z futrami. Łypie na mnie okiem.
Pogłaskałam ją niezwykle delikatnie po ogonie patrząc na ten ogon - dała radę, nie zwiała.
Myślę, ze mogę sobie już odpuścić izolowanie jej...
