Moderator: Estraven
Kanarek leżał spokojnie, dorwałam go - worek po jajkach ładny i suchutki. Za to Bunkier biegał jak opętany, zobaczyłam, że saneczkuje i nerwowo wylizuje się pod ogonem. Złapać się nie dał. Zwabiłam go na michę z puszką, zapakowałam do transportera i do lecznicy. Na szczęście podwiązka była, a krwawienie było tylko miąższowe (czy jakoś tak), dużo krwi nie stracił. Teraz za to błyska srebrem na wydmuszkach, a mnie już boli żołądek z tych nerwów. Ja dopiero wróciłam z lecznicy, VVu na łapance, więc go mocne przeżycia ominęły. Idę zmywać krew z podłóg i sprzętów 

: na podłogach we wszystkich dostępnych pomieszczeniach, na wszystkich parapetach, na nadstawce nad komputerem, pod i na telewizorze, na biurku, na blacie w kuchni, na krześle w kuchni i jeszcze w paru miejscach. Przynajmniej wiemy, gdzie łazi Bunkierek. Ale to słaba wiedza, bo najwyraźniej łazi wszędzie. 



Użytkownicy przeglądający ten dział: Baidu [Spider] i 4 gości