Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Przedstawiam Wam Patty, zwaną Patisonkiem.
Koteczka w 2006 roku trafiła do łódzkiego schroniska. W ukryciu, przeganiana z kąta w kąt mieszkała tam 3 lata. Zobaczyłam ją pewnej soboty i od tego momentu cały mój świat stanął na głowie. Bura kotka o szorstkim, sztywnym i zaniedbanym futerku, przerażona widokiem ręki i jej dotykiem. Z języczkiem wypadającym z pysia, posapująca czasem. Wiedziałam że ma ok. 8-10 lat, że tyle lat żyła niezauważona, z nadzieją na dom...
Długie rozmowy z Tżtem, analiza warunków, perspektyw, finansów. W końcu decyzja. Bierzemy Patty.
Nie wiem czy uda się znaleźć jej dom, czy jest kotką w pełni zdrową. Postanowiłam, że biorę ją bez względu na wszystko. Robiłam jej testy wiedząc, że cokolwiek wyjdzie już jej nie zostawię...
Los nad nami czuwa, Patty testy na fiv, fip i penleukopenię ma ujemne.
Została już odrobaczona, odpchlona. W uszkach ma grzyba i świerzb, sporadyczne ślady grzybka w futerku. Została zaszczepiona na grzybka, uszka ma wyczyszczone, pazurki przycięte. Do domu dostała specyfik do uszek, będziemy zakraplać, czyścić.
Teraz Patty dostała czas na wstępne zapoznanie się z naszym mieszkaniem, kotami, z nami. Ma ładnie jeść, odreagowywać i za tydzień będzie miała robione pełne badana krwi. Wyniki muszą być i będą dobre. Patty będzie miała usuwane i czyszczone ząbki, w pyszczku ma stan zapalny, ząbki są w bardzo złym stanie.
Patrzę na Patty i łzy same mi lecą. Ona tak się boi człowieka, jest zaniedbana, chudziutka. Nie wiem co będzie dalej, nie wiem czy kiedyś nam zaufa, czy kiedyś przyjdzie do nas, by ją pogłaskać.
Nie wiem. Wiem tylko, że nie mogłam jej zostawić.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 124 gości