Gumek jest chory, nie wiadomo na razie na co.
Faktem jest, że od jakiegoś tygodnia lubił siedzieć sobie w kącie na takim pudełku. Ale nie to siedzenie nie było jakieś przesadne. Pomyślałam, że teraz woli to miejsce od pudełka po pomidorach, w którym wcześniej przesiadywał. Przychodził jeść, miziać się rano, chodził do kuwety. Był mniej aktywny w łobuzowaniu. O tym, że może być chory pomyślałam dopiero w sobotę wieczorem. W niedzielę byłam pewna, że trzeba go zabrać do lekarza. Gumek praktycznie nie opuszczał już swojego pudełka. W głowie snuły mi się teorie o zatkaniu cewki moczowej. Pewne zachowania, moim zdaniem (osoby, która nigdy nie miała z tym do czynienia w praktyce) mogły wskazywać na to.
Tak więc dzisiaj po pracy zapakowałam Gumka w transporter i do weta. Dr. stwierdziła, że coś go boli w obrębie jamy brzusznej i to bardzo. Jednak pęcherz jest pusty, więc to na pewno nie to. Temperatura 39,2. Osłuchanie serca wypadło bardzo niepokojąco. Dr. Zrobiła zdjęcie RTG. Zdjęcie wskazało, ze COŚ jest w jamie brzusznej. Ale bez USG nie można było zdiagnozować, czym jest to coś. Niestety dziś wieczorem nie było na Białobrzeskiej nikogo, kto mógłby zrobić takie badanie. Padło podejrzenie przepukliny przeponowej, które wymaga natychmiastowej operacji u bardzo dobrego chirurga. Zostałam wysłana razem z Gumkiem na Powstańców do dr. Marcińskiego, który na szczęście dla Gumka akurat przyjmował i chyba poczekał specjalnie dla nas.
Jak możecie sobie wyobrazić na Powstańców jechałam ze łzami w oczach i sumieniem pełnym wyrzutów, że wcześniej się nie zorientowałam, że jednak chyba jest za spokojny, że poszłam rano do pracy zamiast z kotem do weta i.t.p.
Dr. Marciński od razu powiedział, że to jest płyn. Wiec jak płyn to oczywiście pierwsza myśli - FIP. Z opisu USG wynika, że płyn był umiejscowiony w jamie opłucnej i worku osierdziowym. Płynu było tyle, że serce z trudem już w nim pracowało, stąd problemy z jego osłuchaniem.
Czekaliśmy wiele bardzo długich minut na odciągnięcie tego płynu. Minut w których cały czas tłukła mi się po głowie myśl o FIPie.
Płyn okazał się być ropą

Ropą zmieszaną z krwią. Dr. odciągnął prawie 80 ml ropy

Cztery strzykawki. Ropa ta poszła do badania. Bakteriologia i cytologia.
W każdym razie wizje operacji i FIP się szczęśliwie nie ziściły. Ale nadal nie wiadomo co dolega Gumkowi. Skąd ta ropa?
Zupełnie przy okazji wspomnę, że Malucha jest nadal dodatnia
A kot, po którego dzisiaj pojechałam do Koterii jest oswojony
