tak, jeszcze powinnam odnotować kolejny, piąty, kryzys Palusi.
To było wczoraj (czwartek). Nie wiem, o której dokładnie się zaczął, więc tylko orientacyjnie wiem, że trwał ok. 4 godzin i miał łagodniejszy niż dotychczas przebieg.
Utrata przytomności, całkowite zwiotczenie, brak reakcji na jakiekolwiek bodźce, mimowolne wydalanie, czyli nieczynne zaworki.
Tym razem wyjątkowo podałam jej tylko kroplówkę, gdy błyskawicznie straciła sporo płynów i położyłam ją zawiniętą w polarek tuż przy sobie. Sama zaczęła przytomnieć.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że przez cały czas mruczała, cichutko, ale jednak ...
Nie znam się specjalnie na padaczce, ale zaczynam skłaniać się ku Waszym sugestiom.
A może ktoś ma wiedzę, czego ewentualnie może jej brakować, co powoduje takie ataki?
Gdy wet u Malibu zdiagnozował niedorozwój móżdżku, zalecił np. podawanie takich tabletek, które nazwał "bombą witaminowo-mikroelementową". Na opakowaniu nie ma nazwy

Kotce to dobrze zrobiło. Zaczęła po tej kuracji robić postępy.
Więc gdyby ataki Palusi były spowodowane brakiem czegoś, to może powinnam jej takie tabletki podawać?