szatan_lucyferia pisze:Wierzę w słuszność propagowania wiadomości o adopcjach drogą wirtualną w miejscach, gdzie zaglądają koci miłośnicy, na forach, stronach, fejsie, grupach dyskusyjnych, gronie, poprzez fundacje
nie wierzę, że kotolubni "kupują" koty w zoosklepach
Mało... Twoja wiara nie uratuje kotu życia. O tym cały czas piszę. Wejdź na jakikolwiek wątek - FB, fora, pakiet 130 ogłoszeń wirtualnych i te w gazetach, to wszystko jest i jest tego MAŁO! Wejdź w to realnie, zacznij się tym interesować naprawdę, zacznij w tej sferze pomagać a przekonasz się sama i klapeczki z oczu opadną. Twoja wiara to za mało. Twoją wiarą koty się nie najedzą, twoja wiara nie zapłaci killku tysięcy za skomplikowane operacje i kosztowne leczenie, Twoja wiara nie znajdzie domu Frani z mojego podpisu która ma koci HIV, nie kupi jej interferonu. Twoja wiara nie ocaliła kociaków, które na wrocławskim osiedlu przeszkadzały jednemu gościowi (dziewczyny je łapały ale ludzie im przeszkadzali, płoszyli kociaki) i które znalazły rano z odgryzionymi przez psa główkami a facet z uśmiechem na ustach powiedział "Mojemu psu bardzo smakowały". To jest wyścig z czasem i taka jest cena za "spóźnialstwo", za brak miejsca w DT, za czekanie, cena za to że wiele osób nie czuje się odpowiedzialnych za los wolnożyjących kotów tylko robi wykłady o "akwariach". Te koty mogły żyć, mogły trafić na przykład do tego sklepu właśnie.
Żyjesz w świecie bajek - oby jak najdłużej. Potem już nic nie jest takie jakie było wcześniej. I naprawdę szczerze Ci tego życzę, żebyś jak najdłużej miała niezryty beret jak osoby, które takie scenki oglądają na co dzień. I żeby była jasność - ja w porównaniu z takimi osobami widziałam naprawdę maleńko, a już mam psychicznie dosyć. I nawet Ci zazdroszczę w pewnym sensie.
I jeszcze.. jak czytam co piszesz to tak jakbym czytała samą siebie sprzed dwóch lat
