Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
MonaKicia pisze:...
Mogę zrobić, owszem, jednak czemu tak silnie wierzycie w test (który jak piszecie nie daje też 100% gwarancji) a nie w doświadczenie lekarza i w wyniki krwi, które na to wskazują. Co zmieni ta 99% pewność jak i tak poziom leukocytów jest mały. "Leczenie" i tak będzie takie samo - podniesienie odporności.
Szenila pisze:...
Co zmieni pozytywny wynik testu? Ano to,że białaczkę leczy się długo, infekcję nie koniecznie.
pwpw pisze:....
Ale niezmiennie powtórzę, nikt nie ma prawa stwierdzać obecności wirusa Felv w krwi na innej podstawie niż testy, interpretacja zalezy jedynie od obrazu klinicznego kota, testy są NIEZBĘDNE do stwierdzenia, ze to ta choroba, a nie innaNa jakikolwiek sie zdecydujesz, jakiś musisz wykonać inaczej leczysz kota "a oko", nie ma morfologi, która decydowałaby, ze dane problemy zdrowotne to Felv+ a nie co innego, trzeba badać, czy wirus jest we krwi, czy nie
Po prostu zrób jakikolwiek test na wirusa Felv.
Erin pisze:No i mamy kolejne rewelacje - PcimOlki przestań trollowac, bo zgłoszę to do Administracji.
Test niczego nie wniesie - Boże, już dawno takich głupot nie czytałam
Erin pisze:PcimOlki, po raz ostatni grzecznie proszę.
Ekspert od wszystkiego się znalazł
PcimOlki pisze: Jeżeli procedura leczenia jest identyczna w każdym możliwym wyniku badania, to takie badanie jest bez sensu i tylko niepotrzebnie obciąża/stresuje pacjenta.
PcimOlki pisze:Erin pisze:PcimOlki, po raz ostatni grzecznie proszę.
Ekspert od wszystkiego się znalazł
Możesz sie nawet przykuć do pomnika jak lubisz. Mi jest wsio rawno. Kim ty jesteś, dobrze widac i nie trzeba o tym nawet pisać.
Erin pisze:PcimOlki pisze:Erin pisze:PcimOlki, po raz ostatni grzecznie proszę.
Ekspert od wszystkiego się znalazł
Możesz sie nawet przykuć do pomnika jak lubisz. Mi jest wsio rawno. Kim ty jesteś, dobrze widac i nie trzeba o tym nawet pisać.
Dziewczyny, nie zwracajcie na niego uwagi, bo PcimOlki jest znany z tego, że łazi po wątkach i mąci.
PcimOlki pisze:Badać należy wówczas, gdy badanie wnosi istotne informacje wspomagające proces leczenia. Jeżeli procedura leczenia jest identyczna w każdym możliwym wyniku badania, to takie badanie jest bez sensu i tylko niepotrzebnie obciąża/stresuje pacjenta. To jest prosta logika i nie jest potrzebna żadna wiedza do jej stosowania. Autorka wątku myśli. Wy robicie jej wodę z mózgu. Powtórzę - wiedza o obecności (lub nieobecności) wirusa w kocie potrzebna jest wyłącznie w przypadku, kiedy na jej podstawie ulega zmianie sposób leczenia.
Erin pisze:Nie wierzę do końca w diagnozę tylko na podstawie morfologii, bo zbyt wiele było przypadków, w których to okazywało się niewystarczające (mój Popiołek, Promyś i wiele innych kociaków tutaj).
A co do konsultacji, to przecież możesz iść tylko porozmawiać, może warto, żeby ktoś z zewnątrz też rzucił okiem na wyniki. I do którego weta teraz chodzisz? Bo wcześniej pisałaś, że do pana G., a teraz, że do wetki. Tam są dwie kobiety, o których mam dobre zdanie - dr D. i dr K.
PcimOlki pisze:MonaKicia pisze:...
Mogę zrobić, owszem, jednak czemu tak silnie wierzycie w test (który jak piszecie nie daje też 100% gwarancji) a nie w doświadczenie lekarza i w wyniki krwi, które na to wskazują. Co zmieni ta 99% pewność jak i tak poziom leukocytów jest mały. "Leczenie" i tak będzie takie samo - podniesienie odporności.
Masz rację. Jeśli test nie wnosi niczego do leczenia kota, tj. nie zmieni sposobu leczenia i nie wpływa na żadne decyzje, jego wykonywanie jest bezcelowe. Kota nalezy leczyć i monitorować stan. Wiedza czy stan jest spowodowany wirusem, czy czymkolwiek, niczego nie zmienia.
.Erin pisze:PcimOlki pisze: Jeżeli procedura leczenia jest identyczna w każdym możliwym wyniku badania, to takie badanie jest bez sensu i tylko niepotrzebnie obciąża/stresuje pacjenta.
A od kiedy to chorobę wirusową leczy się dokładnie tak samo, jak nowotworową?
.
malwina pisze:Ja widzę tylko jedno wytłumaczenie powyższego podsumowania: MonaKicia stwierdza ostatecznie, że w przypadku białaczki szpikowej nie podejmie leczenia chemioterapią ani żadnego innego, a nawet nie wykona badań szpiku. Tak naprawdę interesuje Ją tylko interferon i zylexis.
Inna sprawa, ze lekarz sam sugeruje (tak zrozumiałam z wypowiedzi MonyKici) że wszelkie starania są bez sensu.
A jeśli moje rozumowanie jest mylne, dlaczego PcimOlki zakładasz tak jak zakładasz, że dokładne zdiagnozowanie choroby nic nie zmienia?
A jeśli to nie żadna białaczka, ani taka, ani siaka, tylko zaburzenia krwiotwórcze (stwierdzone przez badania laboratoryjne) o innym charakterze? Bo to chyba możliwe.
PcimOlki pisze:pwpw pisze:....
Ale niezmiennie powtórzę, nikt nie ma prawa stwierdzać obecności wirusa Felv w krwi na innej podstawie niż testy, interpretacja zalezy jedynie od obrazu klinicznego kota, testy są NIEZBĘDNE do stwierdzenia, ze to ta choroba, a nie innaNa jakikolwiek sie zdecydujesz, jakiś musisz wykonać inaczej leczysz kota "a oko", nie ma morfologi, która decydowałaby, ze dane problemy zdrowotne to Felv+ a nie co innego, trzeba badać, czy wirus jest we krwi, czy nie
Po prostu zrób jakikolwiek test na wirusa Felv.
Badać należy wówczas, gdy badanie wnosi istotne informacje wspomagające proces leczenia. Jeżeli procedura leczenia jest identyczna w każdym możliwym wyniku badania, to takie badanie jest bez sensu i tylko niepotrzebnie obciąża/stresuje pacjenta. To jest prosta logika i nie jest potrzebna żadna wiedza do jej stosowania. Autorka wątku myśli. Wy robicie jej wodę z mózgu. Powtórzę - wiedza o obecności (lub nieobecności) wirusa w kocie potrzebna jest wyłącznie w przypadku, kiedy na jej podstawie ulega zmianie sposób leczenia.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510, MruczkiRządzą i 89 gości