Witam po dłuższej nieobecności.
Co u Was słychać?
U mnie się trochę działo w życiu rodzinnym zarówno w tym "ludzkim" jak i "kocim". Od dłuższego czasu nie mogę pozbyć się u moich kotów tasiemca. Teraz są po zastrzykach z Anipracitu i właśnie czekam obserwując kocie tyłki czy się to świństwo znowu nie pojawi. Jakby tego było mało, skądś się u mnie wzięły pchły i po akcji pryskania Fiprexem pchły nie tylko zaczęły martwe spadać z kotów, ale też pełno ich znalazłam na kocach, narzutach i podłogach. Tak więc od kilku dni wszystko piorę i ciągle zasuwam ze szmatą.
W połowie lipca byliśmy z TŻem na wakacjach nad morzem. Koty zostały pod opieką mojej mamy i babci. Wszystko miały zapewnione, no ale nie ma to jak mamusia, czyli ja. Kiedy wróciłam musiałam im poświęcić całą swoją uwagę i dobrze, że miałam jeszcze wolne i mogłam z nimi siedzieć w domu. Nawet jak wyszłam tylko wyrzucić śmieci to witali mnie stęsknieni jakby mnie nie było parę godzin przynajmniej. Nieznośni byli, zwłaszcza Maniek i Zosia. Darli mordy dopominając się o uwagę i głaskanie. Gdy zamykałam się w łazience to Maniek już sterczał pod drzwiami i zaglądał do mnie przez dolne okienko, które TŻ zrobił dla kotów do wchodzenia przez nie. Jednak największy popis dał następnego dnia po naszym powrocie.
Słyszałyście, żeby kocur, wykastrowany, obznaczył moczem swojego właściciela? Ja o tym nie słyszałam, ale miałam okazję poczuć to na własnej nodze. Siedziałam na balkonie kiedy nagle Maniek przybiegł do mnie w podskokach, zafalował ogonem raz w jedną raz w drugą stronę i siknął wprost na moją kończynę po czym uciekł w takich samych podskokach w jakich się pojawił. Następnie, zadowolony, położył się na podłodze w kuchni.
Nie mogłam wyjść ze zdumienia co ten mój wredny kocur wyprawia.
W niedzielę byłam u cmentarnych kotek. Były wszystkie 3, zdrowe są, nowych kotów nie przybyło, ale sądziłam, że trochę masy nabiorą po zabiegach. Były dość głodne, w miskach miały zupełnie pusto. Może rzadziej są karmione? Nie wiem, mogłyby być trochę grubsze.
Napiszcie co o u Was.