Kocia Koalicja 3: Wsi spokojna, wsi wesoła...

No co tam u Was, Moniko?

Stesknilam sie za Trojkotem -a tu wiesci brak,fotek brak .....buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu

Koalicjanci zyja i maja sie dobrze (tzn. sa coraz bardziej okragli :evil:

). Chwilowo zyja beze mnie - urwalam sie na dzialke bez kotow, coby ogladnac roslinki i wogle przygotowac teren na sezon pod koty.
Zastanawiam sie wlasnie, jak zarobic na plantacji podagrycznika i ognichy :twisted:

. Jest 6 stopni :evil:

, za to bez futer rozpalilam co sie dalo, lacznie z piecem kuchennym i kombinuje jak wlezc na koci zapiecek, bo jest wyjatkowo wolny :lol:

Monostra pisze:...sa coraz bardziej okragli )

Okrągłe koty - to szczęśliwe koty

My działkujemy już od tygodnia.
Po tej pogodowej załamce zahartowaliśmy się tak, że sezon pewnie w grudniu skończymy :twisted:

Cieszę się ,że zdrowie Trójkotowi dopisuje

Na aurę nie mam wpływu,ale kocimiętce od Ciebie nie zaszkodziła-w doniczce ma juz ponad 20cm wysokości :mrgreen:

-liście systematycznie zrywane-powodują nieprawdopodobną radochę moich kotów

Moj balkon z kwiatkami na razie nie wystartowal-szkoda mi ,bo przegapilam i chyba nie bede w tym roku miala bratków :roll:

Na śmierć zapomniałam o odczycie wodomierzy, więc po całym dniu na działce otworzyłam facetowi przed chwilą drzwi co prawda kompletnie ubrana, ale po prysznicu mokrawa. Odskoczył od drzwi przerażony. Osłupiałam, bo może Miss Świata nie byłam, ale bez przesady... .
Otóż do drzwi podszedł ze mną Cukiereczek

. Rudy słodziak, z oczkami okrągłymi jak guziczki, wpatrujący się z nadzieją w przybysza: może pogłaszcze?
Cóż, zamknęłam ludojada, a facetowi od wodomierza oszczędziłam widoku Moheru :twisted:

. Dotychczas chodzili normalni :roll:

Ja bym specjalnie zaprezentowała od niechcenia Moheru, wołając "koteeeek, kooolaaacjaaa". :lol:

Nie straszcie obslugi-czasem sie przydaje :ryk:

Choc przyznaje ,ze mam ochote poszczuc rudego na pewnego listonosza :roll:

Te diabelne koty mnie postanowiły mnie jednak wykończyć :evil:

.
Wszystko jest w tym roku spóźnione, bo ręka jednak jeszcze daje w kość, więc rychło w czas porządkowałam garderobę na lato.
Puchate sweterki postanowiłam wsadzić na lato do wielkiej, sztywnej walizy (zazwyczaj rezydującej w garderobie pod sufitem), coby nadal były puchate :twisted:

. Pół dnia była walka, kto położy się w walizie :roll:

. Wygrał Moher. Po walce suwak w walizie zamknęłam prawie do końca, bo a nuż sobie przypomnę, ze trzeba coś włożyć. Nic mi się nie przypomniało, więc leżała do powrotu siły roboczej - bałam się sama to ruszać, żeby się mi się w rączce śrubki nie rozkręciły.
Domknęłam suwak i na szczęście przesunęłam walizę zdrowa ręką na moment przed zapakowaniem na górę. Cuś ciężkawa była. Nie miało prawa tam wejść nic oprócz płaskiego tasiemca, ale na wszelki wypadek sprawdziłam. Rozkosznie zaspany wypełzął Sybirek

.
To juz jego drugi taki numer po poszukiwaniach na wsi i spaniu w szufladzie. Na ile może spłaszczyć się kot?! Ciekawe, czyby się obudził przed zimą :evil:

.

Wścieknę się chyba, bo rzucają u nas szczepionką na wściekliznę - szlaban przynajmniej na dwa tygodnie. Coś mamy pecha w tym roku :evil:

A zdjecie plaskatego Sybirka zrobilas?
Musial rozkosznie wygladac

Anulka, wcale mi nie było do śmiechu. Gdyby waliza była normalnie wyładowana, spokojnie parę kilo uszłoby uwagi. Że tam są trzy swetry na krzyż, wiedziałam ja i gdybym nie ruszyła walizki wygladałoby OK. Po jakim czasie usłyszałabym kota zakutanego w swetry zamkniętego na suwak w walizce i garderobie zamykanej zasuwanymi drzwiami?
Pewnie latałabym szukając Sybiego po klatce schodowej, ale nie tam

śmieje sie ,ale na Twoim miejscu wariowalabym ze strachu :roll:

Nikt mnie nie potrafi tak wystraszyc jak moje koty :roll:

-dlatego zachowuje sie jak paranoiczka-pralke sprawdzam dwukrotnie rpzed wlaczeniem mimo ,ze przeliczma koty,a brak reakcji kotow na moije wolanie ,jak je licze przyparaawia mnie o atak paniki :roll:

Teleportacja kocia moze wykonczyc nerwowo-specjalistka u mnie jest Smakusia-z genem szwedacza po tatulu.......ktora nie wiadomo jak ,potrafi ladowac na klatce schodowej :twisted:

Gucio godnie ja zastepuje-ostatnio nie wiadomo jak tego leniwca zamknelam w kanapie :roll:

Po czym ja spokojnie sie polozylam na tej kanapie-dobrze ,ze reszta kocialstwa ruszyla ratowac Gucio-nie slyszlaam go ,nie widzialam go -to znacyz widzialam,ze spi kamiennym snem na hamaku drapakowym :oops:

Gdyby nie dobieranie sie Smakusi i Rysia do kanapy-to kto wie ,kiedy bym sie zorientowala :oops:

Płot sprawdzony, prace budowlane zakończone, żwirek i suche zawiezione, zamrażarka z mięskiem włączona, zrzut wściekłych szczepionek zakończony - czyli wszystko OK i koty jadą. Zostało rutynowe sprawdzenie książeczek. Tu następują wyrazy niecenzuralne: !@#$%^&*()). Oczywiście szczepienie na wściekliznę (w tym momencie najważniejsze) straciło ważność.
Transportery i do weta. Moher coś przeczuwał wcześniej i na wszelki wypadek przy dźwięku kluczy schował się za komodę. Pudło :twisted:

- jechałam na zakupy. To uśpiło jego czujność.
Potem u weta:
Moher obrażony śmiertelnie. Buczał, syczał, bluzgał jak nigdy, a przy mierzeniu temperatury ze wstydu postanowił wleźć mi pod bluzkę.
Sybirek w zasadzie nie miał nic przeciwko szczepieniu, ale koniecznie chciał sprawdzić jęzorem strzykawkę, co znakomicie utrudniało szczepienie.
Trykot typowo: Co tam robisz? A może pucnę Cię w nos? No daj się połasić :roll:

A gdzie ma byc bezpieczniej niz u Duzej :kotek:

Grunt by towarzystwo zdrowe bylo

Kocia Koalicja 3: Wsi spokojna, wsi wesoła...

Kto przegląda forum