W sobotę do mojego rezydenta dołączyła dzikuska z kieleckiego schroniska. Kotka ma około dwóch lat i większość życia spędziła w DT, który tak naprawdę był piwnicznym pomieszczeniem gospodarczym. Nie wiem ile czasu siedziała w klatce i czy była w ogóle wypuszczana

Z tego względu spaliły na panewce moje zamiary powolnego oswajania poprzez zabawę. Ona nie potrafi się bawić - zdziwiona patrzy na myszki, piłeczki i inne skarby na sznurkach i bez. Laserka się boi. Ogólnie boi się wszystkich i wszystkiego. Najbardziej ludzi - dotąd widywala ich 2 razy dziennie podczas karmienia.
Mój rezydent przyjął ją z zaciekawieniem. Kicia jest u mnie 4 dzień i jeszcze nie nasyczały na siebie ani raz. Ale pojawił się problem. Pierwszej doby mój kocur ignorował nową kuwetę (przeznaczoną dla kotki) ale teraz kupsztale załatwia do swojej a na siusiu chodzi do niej. Dostawiłam 3 kuwetę. Jest ignorowana przez koty zupełnie

Nie wiem, czy powinnam mu pozwalać siusiać do jej kuwety? (dopóki nowej to nie przeszkadza, choć jeden sik już powędrował w kąt pokoju). W ogóle kotka nie potrafi się upomnieć o swoje, pozwala mu zjadać sobie z misek (choć stawiam jej pod sofą, pod którą mieszka, tuż przy pyszczku).
Jak mogę małą oswajać jeśli nie w trakcie zabawy? Nie mam niestety pomieszczenia, w którym mogłabym ją oddzielić od rezydenta ;/ A nie chciałabym aby resztę życia spędziła pod kanapą. Nie po to ją z tej piwnicy wyciągnęłam

.
Wyczytałam na forum, że są dwie szkoły - powolne oswajania, krok po kroku i druga - oswajanie na siłę. Czy ta druga metoda sprawdza się w ogóle? Jak widzę przerażone oczy małej to sama się boję jej dotknąć (o ile by mi się udało w ogóle

).
Proszę o rady!