AnielkaG pisze:Moje wszystkie szczepione. Łącznie z maluchem. Jopoop, z całym szacunkiem nie wydaje mi się żebys miała wyłączność na wiedzę na temat panleukopenii. Oprócz pp koty umierają również na inne choroby, a obsesja na punkcie pp powoduje że szczepisz umierające kociaki.
nie wydaje mi się bym napisała że mam wyłączność na wiedzę

na całe szczęście o pp sporo osób wie dużo, bardzo mnie cieszy każdy, kto wie więcej ode mnie, bo mogę się uczyć
obsesję mam

zgoda

to właśnie napisałam, ujmując to nieco mniej eleganckim słowem
po prostu sama wielokrotnie popełniłam błędy, za które zapłaciły życiem koty. staram się unikać następnych i przestrzegać innych.
co do szczepienia umierających kociąt - ostatnie KOCIĘTA, które miały dużą szansę umrzeć na coś innego niż pp miałam 2 lata temu - od tego czasu trafiały do mnie albo koty dorosłe (faktycznie, w stanie agonalnym) albo z grubsza zdrowe maluchy). Te sprzed 2 lat - Procenta i Promilkę - zaszczepiłam rzeczywiście w stanie fatalnym, podczas antybiotykoterapii. Oba zachorowały potem na pp, oba ją przeżyły (w przeciwieństwie do większości nieszczepionych piotrkowskich, bo to ten epizod panleuko).
Ale - tak. Jeśli będę musiała do swojego (bardzo zagrożonego) domu wziąć umierające kocięta - to prawie na pewno je zaszczepię. Oczywiście po decyzji lekarza weterynarii. Bo MÓJ dom jest skażony. I tak go należy traktować.
delfinka pisze:A dyskusję z jopop nt pp zostawię sobie na deser, nie obiecuję, że w ciągu najbliższych paru godzin, ale na pewno dziś.
Basiu - szanuję Twoją działalność i w poprzednim poście napisałam, że nie chodzi mi o atakowanie Ciebie, tylko o ostrzeżenie osób, które mają kontakt z Tobą i mają nieszczepione koty. Dokładnie tak samo jak ostrzegam osoby bywające u mnie, mające nieszczepione koty. ZWŁASZCZA kociaki.
Wiem, że zrobiłaś co się da, by odkazić mieszkanie. Wiem, że masz spore możliwości izolacji kotów. Ale obie wiemy (i wiele innych osób ciężko doświadczonych pp też to wie), że całkowite pozbycie się pp w zasadzie nie jest możliwe. Mimo starań i wysiłków. Tylko tyle i aż tyle.
Jeśli odczuwasz potrzebę dyskusji - masz oczywiście do tego prawo. Ale nie obiecuję udziału w niej, chyba, że będą jakieś sprawy do dyskusji merytorycznej.
Wszystkim kotom u wszystkich dyskutantów z tego wątku (również swoim

) życzę dużo zdrowia
EDIT: błąd gramatyczny, zżarło mi czasownik, przepraszam 