
I są fochy i łapoczyny ze strony Klary, bo przecież zdetronizowana księżniczka z niej jest a takiego nietaktu puścić mimo... się nie da

Święta spędziłam w Lubinie, z całego stada zabrałam tylko Szelmę, ją musiałam z powodu na podawanych leków. Reszty zabrać nie dałam rady, bo jechałam tuż przed świętami a jeszcze oprócz kota i swoich rzeczy, wiozłam worek karmy dla kotów rodziców. Ja wróciłam dostałam od Tymka słów kilka a potem nie odklejał się ode mnie przez parę godzin, nawet Bruno przyszedł na skargę, choć opieka do kotów była zapewniona.
Teraz sytuacja powróciła do normy: ja do pracy, koty na balkon, potem ja z pracy, koty przy mnie, bo a nuż mam coś do jedzenia (a jadalne według Półdiablęcia jest prawie wszystko).